Wuj Niechluj skończył właśnie szóste
piwo i świat wydał mu się piękny. Alkoholowe upojenie pozwalało mu widzieć swoje
brudne, zapleśniałe mieszkanie w jaśniejszych barwach, a przecież i na trzeźwo
całkiem je lubił, choć trzeźwy bywał rzadko. Jego sielanka nie miała jednak
trwać długo, bo przerwało ją natarczywe walenie w drzwi.
- Wuju Niechluju, otwórz natychmiast!
Wuj nierad, choć wciąż alkoholowo
wesół, zwlókł się z fotela i pomaszerował do korytarza. Otworzył niezgrabnie
drzwi i do mieszkania wparowała Mama Kwiatkowska z dziećmi.
- Wuju Niechluju, nieszczęście -
zawołała od progu. - Wielkie nieszczęście, choć tym razem wyjątkowo to nie
twoja wina.
Zmarła nasza stryjeczna ciotka
Matylda. Wiesz która, to była cioteczna kuzynka naszej świętej pamięci babci
Wilhelmy, kuzynka trzeciego stopnia rzecz jasna w czwartej linii albo czwartego
stopnia w trzeciej, nieistotne. Ważne, że nie żyje i musimy udać się na jej
pogrzeb.
Wuj dopiero zauważył, że Dżesika,
Anula i Matjasek byli ubrani w czarne, odświętne stroje.
- Czemu? - zapytał niemrawo. Mgliście
wydawało mu się, że ciotka Matylda nie darzyła ich zbyt ciepłym uczuciem.
- Jak to czemu? - oburzyła się Mama. -
Czy całkiem gwiżdżesz na naszą rodzinę Wuju? Z ciotką Matyldą łaczyły nas więzy
krwi! Owszem, bywała dość porywcza, jak wtedy, kiedy rozbiła ci głowę rzucając
brewiarzem, ale to bądź co bądź rodzina! Wszyscy nasi krewni przyjdą ją
opłakiwać a ja nie pozwolę, żeby ktokolwiek płakał bardziej ode mnie i od
ciebie! To będzie miało spore znaczenie przy odczytywaniu testamentu.
Ale ponieważ Wuj był w zbyt wesołym
nastroju, aby móc płakać, Mama pozaklejała mu twarz taśmą, formując w miarę
możliwości pogrążone w żalu oblicze.
Pojechali na cmentarz tramwajem.
Podczas drogi Mama pouczała dzieci jak mają się zachowywać.
- Paiętajcie, aby głośno ryczeć -
mówiła przyciszonym głosem. - Dobrze by było, gdyby ktoś się posmarkał.
- Ja! - zawołał z radością Matjasek. -
Ja cem smarkac!
Był w tym w końcu najlepszy. Mama
skrzywiła się na widok jego radosnej miny, ale zaradna Anula szybko kopnęła
brata w kostkę i ku uciesze Mamy resztę trasy spędził wyjąc w niebogłosy.
Na cmentarzu było już sporo ludzi. W
bramie powitała ich siostra Apostazja i wskazała miejsca siedzące. Mama znów
była niezadowolona, bo Matjasek przestał płakać. Nic nie mogło go przekonać;
ani prośby, ani groźby. Po prostu wyczerpał cały zapas łez w tramwaju. Mama
była coraz bardziej zdenerwowana.
- Zaczniesz w końcu ryczeć, do
cholery?!
W tej chwili podeszła do nich ciocia
Bezrobocia z niezbyt przekonującym żalem na tłustej twarzy.
- Jakie to smutne - powiedziała
całując powietrze dookoła Mamy. - Ciocia Matylda, jakie to smutne... fakt,
bywała krewka, jak wtedy kiedy przybiła mi dłoń do deseczki gwoździem calowym,
ale generalnie to wspaniała kobieta... no i ten testament...
- Tak, to smutne - przytaknęła Mama. -
Dzieciom również bardzo jej brakuje, prawda?
Kopnęła dyskretnie Dżesikę.
- Okropnie żal - natychmiast stanęła
na wysokości zadania Dżesika.
- Ogromna strata - powiedziała Anula.
- Niewysłowiony ból - dodał Matjasek.
Ciocia Bezrobocia patrzyła na nich
przez chwilę po czym pobiegła pouczyć kuzyna Marcina.
Wuj Niechluj w tym czasie dostrzegł,
że pod drzewem, w pewnym oddaleniu od innych stała Ruda Piękność. Podszedł do
niej, bo paliła papierosa a on lubił zapach tytoniu.
Ruda Piękność nie zwracała na niego
uwagi. Przyglądała się lamentującym na głos krewnym ciotki Matyldy, pochylonym
nad jej trumną. Po chwili prychnęła.
- Wyrzuty sumienia wszyscy mieć
potrafią - powiedziała z niesmakiem - ale robić tak, aby ich nie mieć, tego już
nie potrafią. Nawet nie stać nasze czasy na kanalie w większym stylu.
Wuj nic na to nie odpowiedział, bo nie
miał wyrzutów sumienia, nie był też kanalią. Ruda Piękność wyrzuciła papierosa
i odeszła.
Tymczasem opuszczano trumnę ciotki
Matyldy do grobu. Ksiądz bez Żądz odprawiał nabożeństwo, a po jego dwóch
stronach lamentowali krewni.
Matjasek, który dawno przestał już
płakać zaczynał się nudzić. Nigdy nie widział ciotki Matyldy, bo Mama zerwała z
nią kontakt po tym, jak poraziła małą Dżesikę prądem. Postanowił zobaczyć, jak
wygląda trup i kiedy opuszczano trumnę, postanowił uchylić lekko wieko.
Dostrzegła to Anula i rzuciła się, aby powstrzymać brata. Oboje uderzyli z
łoskotem w trumnę, która upadła na ziemię i otworzyła się z trzaskiem. Matjasek
stanął jak wryty, wszyscy goście gwałtownie wstrzymali oddech. A potem Mama
Kwiatkowska uśmiechnęła się szeroko, pękając z dumy, bo Matjasek zawył tak
rozpaczliwie, że żałobnicy zaczęli kiwać z aprobatą głowami.
Ciąg dalszy nastąpi.