Wuj Niechluj stał pod sklepem spożywczym
ze swoim kolegą Bronkiem. Staliby pod budką z piwem, ale czasy budek minęły
bezpowrotnie. W okolicy był tylko ten sklep, w którym mieszkańcy kupowali
potrzebne rzeczy. Wuj Niechluj i jego kolega rzadko kupowali coś innego niż
piwo i papierosy.
Kolega Wuja Niechluja, Bronek,
wyprowadzał psa Brojka na spacer. To był mały rudy kundel ze szczurzym ryjkiem
i wybałuszonymi oczami.
Mama Kwiatkowska przyszła z dziećmi do
sklepu po mleko, bułki i najtańszy ser. Dzieci prosiły, żeby kupiła im jakieś
słodycze. Mama Kwiatkowska powiedziała, że nie ma pieniędzy.
— To
czemu nie zarobisz? - zapytała rezolutna Anula.
—
Przecież
zarabiam, ale ja jestem jedna, a was jest troje - muszę was nakarmić, wyżywić i
jeszcze ubrać.
— A
gdzie jest nasz tata? - chciał wiedzieć Matjasek- inne dzieci mają tatę, który
kupuje im słodycze - zrobił buzię w podkówkę.
— To
nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy - oburzyła się Mama Kwiatkowska.
— To
może chociaż cytrynowe landrynki? - prosiła Dżesika.
— Nie! -
wrzasnęła Mama Kwiatkowska.
— Dzień
dobry - ukłonił się Sąsiad Spod Szóstki, Rozwodnik- to może ja kupię dzieciom
cukierki?
— Bardzo
pan miły - rozpromieniła się Mama Kwiatkowska poprawiając włosy.
Sąsiad
Spod Szóstki, Rozwodnik, kupił dzieciom landrynki i kilka krówek. Czekoladowych
nie kupił, chociaż każdy wie, że są najlepsze.
Kiedy
wychodzili ze sklepu, Mama Kwiatkowska szczebiotała jak nastolatka. Zawsze
kiedy jakiś mężczyzna pojawiał się w pobliżu, jej głos się robił się piskliwy.
— Wuju
Niechluju, czy możesz popilnować chwilę dzieci? - poprosiła - bo ja muszę po coś
skoczyć na chwilę do Sąsiada Spod Szóstki, Rozwodnika.
Wuj powiedział, że będzie tu stał tak
czy siak i obojętne mu, kto stoi razem z nim. Mama Kwiatkowska pobiegła za
sąsiadem stukając wysokimi obcasami.
Dzieci
ucieszyły się widząc Wuja Niechluja, bardzo go lubiły.
— Mogę
pogłaskać pieska? - zapytał Matjasek wyciągając rękę w kierunku kundelka.
Rudy piesek chwycił swoimi małymi
ząbkami rączkę chłopca i nie chciał puścić. Matjasek zaczął się drzeć wniebogłosy. Wuj Niechluj i jego kolega Bronek dalej pili piwo.
—
Bestia
mnie atakuje!!! - krzyczał Matjasek.
Siostry pospieszyły z pomocą. Dżesika
chwyciła mocno brata wpół i starała się go oderwać od psa. Kiedy to nie
wystarczyło, Dżesikę chwyciła Anula. Nie pomogło. Wreszcie Anula wpadła na
pomysł: wyciągnęła krówkę i dała psu. Ten natychmiast puścił pulchną rączkę
Matjaska i połknął cukierka.
— Super,
udało się! - dziewczynki chwyciły się za ręce i tańczyły w kółko.
Matjasek zobaczył krwawą ranę na swojej
dłoni i rozryczał się na dobre. Pies zakrztusił się krówką, zaczął charczeć i
toczyć pianę z pyska, jeszcze bardziej wybałuszając ślepia.
Wuj Niechluj wyciągnął z kieszeni brudną
chusteczkę w męską kratę i obwiązał dłoń chłopczyka, psa chwycił za dwie tyle
nogi i potrząsał nim jak wypraną szmatką, aż krówka szczęśliwie wypadła na
chodnik. Zasmarkany Matjasek jak zwykle wykazał się refleksem, podniósł
cukierka i szybko wpakował go sobie do ust. Dziewczyny widząc to, zaczęły na
niego krzyczeć:
— Ty
łakomy wieprzu! - krzyczała Anula.
— Ty
odkurzaczu zakichany! - wkurzała się Dżesika.
Na horyzoncie pojawiła się Mama
Kwiatkowska, w bardzo dobrym humorze. Kiedy zobaczyła Matjaska, mina jej
zrzedła.
— Mój
synek jest ranny! Jak mogłeś do tego dopuścić Wuju Niechluju?! Już nigdy więcej
nie zostawię dzieci pod twoją opieką!
Wzięła dzieci pod rękę i poszła z nimi
do domu, nie zwracając uwagi na ich wrzaski. Była tak wściekła, że nawet nie
widziała Sąsiada Rozwodnika, który stał w oknie mieszkania nr 6 w samym
podkoszulku i machał do niej.