piątek, 24 kwietnia 2015

Odcinek 2: Jak Wuj Niechluj pod sklepem stał

Wuj Niechluj stał pod sklepem spożywczym ze swoim kolegą Bronkiem. Staliby pod budką z piwem, ale czasy budek minęły bezpowrotnie. W okolicy był tylko ten sklep, w którym mieszkańcy kupowali potrzebne rzeczy. Wuj Niechluj i jego kolega rzadko kupowali coś innego niż piwo i papierosy.


Kolega Wuja Niechluja, Bronek, wyprowadzał psa Brojka na spacer. To był mały rudy kundel ze szczurzym ryjkiem i wybałuszonymi oczami.
Mama Kwiatkowska przyszła z dziećmi do sklepu po mleko, bułki i najtańszy ser. Dzieci prosiły, żeby kupiła im jakieś słodycze. Mama Kwiatkowska powiedziała, że nie ma pieniędzy.
         To czemu nie zarobisz? - zapytała rezolutna Anula.
        Przecież zarabiam, ale ja jestem jedna, a was jest troje - muszę was nakarmić, wyżywić i jeszcze ubrać.
        A gdzie jest nasz tata? - chciał wiedzieć Matjasek- inne dzieci mają tatę, który kupuje im słodycze - zrobił buzię w podkówkę.
         To nie jest czas ani miejsce na takie rozmowy - oburzyła się Mama Kwiatkowska.
         To może chociaż cytrynowe landrynki? - prosiła Dżesika.
         Nie! - wrzasnęła Mama Kwiatkowska.


         Dzień dobry - ukłonił się Sąsiad Spod Szóstki, Rozwodnik- to może ja kupię dzieciom cukierki?
         Bardzo pan miły - rozpromieniła się Mama Kwiatkowska poprawiając włosy.
         Sąsiad Spod Szóstki, Rozwodnik, kupił dzieciom landrynki i kilka krówek. Czekoladowych nie kupił, chociaż każdy wie, że są najlepsze.
         Kiedy wychodzili ze sklepu, Mama Kwiatkowska szczebiotała jak nastolatka. Zawsze kiedy jakiś mężczyzna pojawiał się w pobliżu, jej głos się robił się piskliwy.
        Wuju Niechluju, czy możesz popilnować chwilę dzieci? - poprosiła - bo ja muszę po coś skoczyć na chwilę do Sąsiada Spod Szóstki, Rozwodnika.
Wuj powiedział, że będzie tu stał tak czy siak i obojętne mu, kto stoi razem z nim. Mama Kwiatkowska pobiegła za sąsiadem stukając wysokimi obcasami.
         Dzieci ucieszyły się widząc Wuja Niechluja, bardzo go lubiły.
         Mogę pogłaskać pieska? - zapytał Matjasek wyciągając rękę w kierunku kundelka.
Rudy piesek chwycił swoimi małymi ząbkami rączkę chłopca i nie chciał puścić. Matjasek zaczął się drzeć wniebogłosy. Wuj Niechluj i jego kolega Bronek dalej pili piwo.
         Bestia mnie atakuje!!! - krzyczał Matjasek.
Siostry pospieszyły z pomocą. Dżesika chwyciła mocno brata wpół i starała się go oderwać od psa. Kiedy to nie wystarczyło, Dżesikę chwyciła Anula. Nie pomogło. Wreszcie Anula wpadła na pomysł: wyciągnęła krówkę i dała psu. Ten natychmiast puścił pulchną rączkę Matjaska i połknął cukierka.
         Super, udało się! - dziewczynki chwyciły się za ręce i tańczyły w kółko.
Matjasek zobaczył krwawą ranę na swojej dłoni i rozryczał się na dobre. Pies zakrztusił się krówką, zaczął charczeć i toczyć pianę z pyska, jeszcze bardziej wybałuszając ślepia.


Wuj Niechluj wyciągnął z kieszeni brudną chusteczkę w męską kratę i obwiązał dłoń chłopczyka, psa chwycił za dwie tyle nogi i potrząsał nim jak wypraną szmatką, aż krówka szczęśliwie wypadła na chodnik. Zasmarkany Matjasek jak zwykle wykazał się refleksem, podniósł cukierka i szybko wpakował go sobie do ust. Dziewczyny widząc to, zaczęły na niego krzyczeć:
         Ty łakomy wieprzu! - krzyczała Anula.
         Ty odkurzaczu zakichany! - wkurzała się Dżesika.
Na horyzoncie pojawiła się Mama Kwiatkowska, w bardzo dobrym humorze. Kiedy zobaczyła Matjaska, mina jej zrzedła.
         Mój synek jest ranny! Jak mogłeś do tego dopuścić Wuju Niechluju?! Już nigdy więcej nie zostawię dzieci pod twoją opieką!
Wzięła dzieci pod rękę i poszła z nimi do domu, nie zwracając uwagi na ich wrzaski. Była tak wściekła, że nawet nie widziała Sąsiada Rozwodnika, który stał w oknie mieszkania nr 6 w samym podkoszulku i machał do niej. 

piątek, 17 kwietnia 2015

Odcinek 1: Jak Wuj Niechluj głód zabijał




Mama Kwiatkowska przyprowadziła dzieci do Wuja Niechluja. “Oho, znów tu są” - pomyślał Wuj Niechluj gdy usłyszał pukanie do drzwi. Dzwonek od dawna nie działał.



     Czy mogę zostawić u ciebie dzieci na godzinkę? Mam coś do załatwienia w banku - zapytała Mama Kwiatkowska.
     Jak uważasz - odpowiedział Wuj Niechluj. Zazwyczaj mówił niewiele, nie wiadomo czy wiele myślał.
Oboje wiedzieli, że to będzie bardzo długa godzinka. Mama, żeby nie rozmazać sobie szminki, ucałowała powietrze obok policzka rudej Dżesiki, blond Matjaska i czarnej Anuli. I tyle ją widzieli.
Wuj wrócił do zajęcia, które przerwał otwierając drzwi - dalej kulał kulki z wszystkiego co znalazł na stole - a trochę tego było.
Dzieci zaczęły przeglądać jego szafę.

Po chwili znów rozległo się pukanie. To wpadł Kataryniarz z niezapowiedzianą wizytą.


 Dzieci przestały grzebać w szafie i poszły grzebać w kuchennych szufladach.
Kataryniarz odstawił katarynkę i usiadł przy stole z Wujem Niechlujem. Wuj wyciągnął z barku nalewkę i poczęstował nią gościa.
         Na rozgrzewkę - powiedział, podając mu kieliszek. Sam też wypił.
         Jesteśmy głodne - powiedziała ruda Dżesika do Wuja Niechluja.
         Poszukajcie sobie czegoś do jedzenia w kuchni - powiedział Wuj Niechluj.
         Jus wsędzie sukaliśmy, nicego nie ma! - rozzłościł się Matjasek.
         To poszukajcie cukierków w kanapie- poradził Wuj Niechluj.
Dzieci rzuciły się na kanapę. Łóżko było niepościelone, więc miały mnóstwo zakamarków do przejrzenia. Ale i tak najwięcej cukierków znalazły w szparze przed oparciem. Znalazło się też kilka starych czipsów, które schrupały ze smakiem.
         Wuju Niechluju, jesce jesteśmy głodne!- prosił Matjasek.
          No to pociągnijcie sobie - nic tak nie zabija głodu, jak dym papierosowy, prawda Kataryniarzu? - zapytał Wuj Niechluj.
         Czy ja wiem? - potwierdził Kataryniarz.
         Palenie jest niezdrowe! Mówili o tym w szkole! - krzyknęła rezolutna Anula.
Wuj Niechluj machnął tylko ręką, zapalił papierosa i częstował dzieci, każde tylko po trzy machy, bo miał mało w paczce. Anula też się skusiła, bo też była jednak głodna.

Chwilę palili w milczeniu.



         Nic tak nie zabija głodu jak dobra nalewka - powiedział Kataryniarz podstawiając kieliszek.
Dzieci patrzyły łakomie.
         Nic z tego - powiedział Wuj Niechluj - nie dam wam nalewki głodomory. Mam resztę w butelce.
         Łeee, Wuju Niechluju, to nie fair! - zapłakała Anula
         Ja kce! - zaszlochał Matjasek
         Ja też chce! - jęczała Dżesika
         No dobrze, ale tylko jeden kieliszek na wszystkich - Wuj Niechluj nalał kieliszek.
Matjasek chwycił pierwszy i wypił duszkiem.
         Ty głupku! - strofowała brata Dżesika.
         Ty debilu! - wkurzyła się Anula i strzeliła małego w pysk.
Reszta wieczoru upłynęła na wesołej zabawie. Kataryniarz był zmęczony i zdrzemnął się przy stole. Wuj Niechluj kulał dalej kulki.
Po godzinie 22. do drzwi zapukała Mama Kwiatkowska. Obok niej stał Bankowiec.
         Dzień dobry Wuju Niechluju - przywitał się Bankowiec.
         Dzieci, do domu! Taksówka czeka! - zawołała klaskając trzy razy. Dopiero po chwili, w półmroku wywołanym słabym oświetleniem i kłębami dymu papierosowego, dojrzała swoje dzieci, Wuja Niechluja i Kataryniarza.
         Dlaczego ten pan śpi przy stole? - zapytała.
         Bo mu się chciało spać - odpowiedział Wuj Niechluj.
Dzieci wychodziły niechętnie, lubiły przychodzić do Wuja Niechluja, bo zawsze dowiedziały się czegoś nowego o życiu.
         I ten dym i smród! Cały dzień siedzicie w jednym miejscu?! Nie mogłeś ich zabrać na spacer, albo chociaż przed dom? Mogliście ulepić bałwana, nawet bez nosa jak nie masz marchewki! Jesteś nieodpowiedzialny, więcej nie zostawię dzieci pod twoją opieką Wuju Niechluju!

Na światłach taksówkarz zahamował tak niefortunnie, że Matjasek zwymiotował na eleganckie spodnie Bankowca.
         Co ty jadłeś? - rozzłościła się Mama Kwiatkowska.
         Cukierki i czipsy z kanapy, trzy machy papierosa i kieliszek nalewki - odpowiedziała rezolutna Anula.
Bankowiec nie chciał nawet słyszeć o tym, żeby Mama Kwiatkowska prała mu spodnie. Chciał tylko wrócić do swojego domu.
Mama Kwiatkowska była zła na dzieci, że straciła szansę na męża, który ma dobrą pracę.