Dżesika
z Züzą ze znudzeniem przeglądały strony internetowe na swoich tabletach. W
pewnym momencie Dżesika doszła do wniosku, że przeczytała już wszystko co było
warte przeczytania i z nudów i od niechcenia zaczęła wpisywać w wyszukiwarkę
nazwiska, które przychodziły jej do głowy. Wpisała Dżesika Kwiatkowska -
wyskoczyły profile jakichś innych Dżesik na portalach społecznościowych.
Podobnie było z Matjaskiem i Anulą - nie było w tym nic dziwnego, nosili
popularne nazwisko. Wpisała Züza Podolski - nic nie wyskoczyło. Wpisała Wuj
Niechluj - i w ten sposób zupełnie przypadkowo odkryła bloga, na którym od
kwietnia zeszłego roku ktoś regularnie opisywał przygody i perypetie jej
ukochanego wujaszka. Tak się wczytała, że nie zauważyła, kiedy znudzone zabawą
w “pluć i łapać” rodzeństwo stanęło za jej plecami.
- Co cytas? - chciał wiedzieć Matjasek,
któremu składanie literek wciąż przychodziło z trudem.
- Opowieść o Wuju Niechluju w
internecie - odpowiedziała zgodnie z prawdą Dżesika.
- Ktoś pisze o naszym wuju? - zdziwiła
się Czarna Anula - a co piszą?
- Prawdę - odpowiedziała Ruda Dżesika -
ale z jakiej racji nazywają mnie Rudą Dżesiką?
- Bo jesteś przecież ruda! - zauważyła
Czarna Anula - a ja jestem Czarna Anula i co?
- A ja Biały Matjasek? - chciał
wiedzieć Matjasek.
- Rozbeczany Głuptasek - wypaliła
Dżesika.
- Wcale nie jestem rozbecany - rozżalił
się Matjasek i rzewnie się rozpłakał.
Na to wszystko weszła Mama
Kwiatkowska.
- Czemu on znowu ryczy? Dlaczego mu
dokuczacie? Naprawdę, ja chwili spokoju w tym domu nie mam, czy wy się nie
możecie przez chwilę sobą zająć?!
- Bo tu jest napisane, że jestem
głuptaaaaseeeek! - zawodził Matjasek.
- Gdzie? - chciała wiedzieć Mama
Kwiatkowska.
- W internecie - wyjaśniła Dżesika i
pokazała mamie bloga.
Mama Kwiatkowska zaczęła czytać i po
każdym odcinku robiła się coraz bardziej czerwona ze złości.
- Co to ma być?! To niedopuszczalne!
Ktoś śmie szkalować mnie i moją rodzinę?! O Wuju Niechluju to jest akurat cała
prawda, w zasadzie o tych jego koleżkach też, ale co za wstyd przed całym
światem! I te wszystkie brednie, kłamstwa o mnie! że ja niby histeryzuję? że
nadmiernie dbam o swój wygląd? Że poluję na każdego faceta? że podrzucam dzieci
Wujowi bez uprzedzenia? Że niby wciąż mam do niego pretensje? Co za brednie!
Wzięła tablet Dżesiki i wściekła
wybiegła z mieszkania. Po chwili cofnęła się, żeby poprawić fryzurę, zmienić
domowe pantofelki na wysokie obcasy i znów wybiegła. Po chwili wróciła po coś,
zapomniała po co, przez chwilę się zastanawiała, po czym przypomniało jej się:
- Dzieci, chodźcie ze mną do Wuja
Niechluja, nie możecie przecież same w domu siedzieć.
I poszli.
Wuj Niechluj akurat drzemał w fotelu.
Gretchen była na siłowni.
- Wuju Niechluju - szturchnęła go Mama
Kwiatkowska - tyle razy prosiłam cię, żebyś wziął się za siebie, bo ludzie
gadają. Ale dopóki gadali na dzielnicy - sąsiedzi, ludzie w sklepach, na
straganach - to jeszcze to jakoś znosiłam, przyzwyczaiłam się, mówię - no
trudno, co zrobić. Ale jak zaczęli o tobie pisać w internecie - to koniec. Nie
ma mowy, żeby to tak trwało! Ładnie się przedstawiasz przed całą Polską, wstyd
mi przynosisz, jeszcze chwila to zobaczę twoje zdjęcie na okładce plotkarskiej
gazety! A jeszcze chociaż o tobie prawdę piszą, ale o mnie to już kompletne
bzdury, to jest karalne, ja tak tego nie zostawię! A ty się zastanów nad sobą.
A teraz zajmij się dziećmi, ja idę z tym prosto na policję.
Jak powiedziała, tak zrobiła. Wuj z
dwojga złego, wolał zająć się dziećmi niż zastanawiać się nad sobą. Wyciągnął z
tapczanu i szafy wszystkie stare galoty, wyciągnął z nich gumkę, wszystkie
gumki związał i dał dzieciom, żeby sobie pograły na podwórku. I dał im węgiel
ze spiżarni, w razie gdyby guma im się znudziła, mogły sobie narysować pajaca
albo klasy. Dzięki doskonałej organizacji mógł wrócić do swojej drzemki na
fotelu.
A
tymczasem Mama Kwiatkowska pobiegła na posterunek. Poprosiła o spotkanie z
Komendantem Tomisławem Majchrzakiem.
- W czym mogę pani pomóc? - komendant
przywitał się z nią jak z zupełnie obcą osobą, chociaż nie dalej jak kilka nocy
temu poznał ją dość dogłębnie, ale był dość tępy i miał niezwykle krótką
pamięć.
- Tomisławie… yyy komendancie, jakiś ty
zasadniczy, taki męski…- Mama Kwiatkowska uśmiechnęła się na wspomnienie tamtej
nocy, żeby zaraz przywołać się do porządku, bo przypomniała sobie, z czym
właściwie przyszła. Streściła komendantowi całą sprawę.
- Nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa.
W tym kraju jeszcze panuje wolność słowa i każdy może pisać co chce - uznał
Komendant.
- Ależ Tomisławie! Oni tam piszą o nas…
o panu… szkalują nas - Mama Kwiatkowska pokazała komendantowi fragmenty ich
dotyczące.
- To nonsens! To bzdury wyssane z
palca! To godzi w dobre imię policji! Natychmiast wszczynam śledztwo!
Jak powiedział, tak zrobił. Wziął i
wszczął.
Mama Kwiatkowska, zadowolona z
owocnego (chociaż nie tak bardzo, jak miała nadzieję, ale co się odwlecze…)
spotkania, wróciła do mieszkania Wuja. Zastała go śpiącego, przywiązanego gumą
do fotela i zakneblowanego węglem. Dzieci krążyły wokół niego śpiewając “Stary
niedźwiedź mocno śpi”.
- Jak ty wyglądasz? Co to za głupie
zabawy? Czy ty nie możesz choć raz się postarać? Nie możesz wymyślić niczego
mądrego? Nie pamiętasz jak w dzieciństwie na tym podwórku całymi dniami
skakaliśmy w klasy, w pajaca albo w gumę? Czy to tak trudno zorganizować coś
sensownego? Nie dosyć, że wstyd mi przynosisz przed całą Polską, to jeszcze nie
możesz się przez chwilę dziećmi zająć, gdy ja biegam do komisariatu w twojej
sprawie! Pięknie ci dziękuję! Już więcej cię o nic nie poproszę.
I zostawiwszy go splątanego gumą i
zakneblowanego węglem odeszła wysoko unosząc głowę. Dzieci podreptały smutno za
nią.
Mama
Kwiatkowska nie mogła się doczekać, aż pozna tych, co ośmielili się opisywać
przygody jej brata.
Autorzy, ze strachu przed śledztwem
komendanta Tomisława Majchrzaka i groźbami Mamy Kwiatkowskiej, na wszelki
wypadek postanowili na jakiś czas zaniechać spisywania niezwykłych Wuja
Niechluja przypadków.