Był
słoneczny pierwszy lipca i Wuj Niechluj, leżąc na zakurzonym tapczanie drapał
się po owłosionym brzuchu i rozmyślał. Rzadko mu się to zdarzało, ale tym razem
okazja była wyjątkowa. Gretchen i Züza wyjechały na wakacje do München, co
oznaczało, że Wuj będzie miał całe mieszkanie dla siebie przez dwa miesiące.
Zastanawiał się właśnie, co będzie mógł robić przez ten czas.
W
zeszłym roku odbył wbrew własnej woli bardzo męczącą wycieczkę po Europie. W
tym roku zostanie w domu, popijając w spokoju jedno piwko za drugim – a kiedy
mu się znudzi, zaprosi Kataryniarza i Bronka i będą pili razem. To będą bardzo
udane wakacje.
W
tym momencie drzwi mieszkania otworzyły się gwałtownie na oścież i do środka
wparowała trójka siostrzeńców Wuja – ruda Dżesika, Matjasek i czarna Anula.
–
Ale fajnie, Wuju Niechluju! – zawołała Dżesika – zostaniemy z tobą na całe
wakacje!
– Ja
sce się bawic z Wujem! – krzyknął Matjasek – Wuju Nichluju, pobawis się z nami?
–
Nie – odparł Wuj, bo miał nieco inne plany.
–
Wuj jest zmęczony, debilu – skarciła brata Anula – nie chce mu się bawić jak
jest gorąco!
–
Nieprawda! – zasmarkał się Matjasek – będzies się z nami bawic, prawda Wuju?
Wuj
chciał znowu odpowiedzieć „nie”, ale żeby nie sprawić Matjaskowi przykrości nie
powiedział nic. Poszedł do kuchni i po chwili wrócił z butelką piwa. Podał ją
siostrzeńcowi.
–
Dziękuję, Wuju! – powiedział Matjasek – strasnie sce mi się pić!
Mama
nauczyła go, że kiedy ktoś oferuje mu alkohol, należy grzecznie podziękować.
Przechylił butelkę i zaczął chciwie łykać piwo, rozlewając sporo wokół siebie.
–
Jak pijesz, bałwanie! – krzyknęła Anula – Wszystko rozlejesz! Ja też chcę!
Ale
Matjasek wstał i pognał na krótkich nóżkach do łazienki, z ustami przyssanymi do
butelki. Anula pognała za nim.
–
Wuju Niechluju – zagadnęła Dżesika – masz może zapalić?
Wuj
miał ostatniego papierosa w paczce. Bardzo chciał go wypalić po skończeniu
piwa, ale piwo oddał Matjaskowi, więc było mu teraz wszystko jedno. Podał
papierosa Dżesice.
–
Dzięki, jesteś najlepszy Wuju – odparła Dżesika i poszła szukać zapałek.
Z
łazienki dobiegł dźwięk tłuczonego szkła i głośny płacz. Po chwili pojawiła się
Anula z podbitym okiem i zasmarkany Matjasek, cały mokry od piwa.
– A
Anu… nu… laaa wylała na m-nie pi.. piwooooo – płakał, pociągając nosem.
–
Dobrze ci tak, nie chciałeś się podzielić – burknęła Anula obrażona.
Wuj
Niechluj złapał Matjaska, zaniósł go do łazienki i wrzucił do wanny, po czym
odkręcił wodę. Matjasek, który nie lubił brać kąpieli, zaczął wierzgać jak
młode źrebiątko.
–
Uspokój się, głupku – powiedziała Anula, zaglądając do wanny – musisz się umyć,
bo lepisz się od piwa. Przy okazji będziesz miał wyprane ciuchy – dodała
rezolutnie.
– Ja
nie sceeee! – wył Matjasek.
– Ja
się tym zajmę, Wuju Niechluju – powiedziała Anula. W przyszłości chciała badać
oceany i bardzo zainteresowała ją reakcja Matjaska na kontakt ze środowiskiem
wodnym.
Wuj
wzruszył ramionami i wrócił do pokoju, gdzie Dżesika próbowała zadeptać
płomienie rozchodzące się po dywanie.
–
Upuściłam zapałkę – wyznała na widok Wuja.
Wuj
Niechluj westchnął. Schylił się, podniósł nadpalony dywan i zwinął go w rulon.
Zaniósł go do łazienki i wrzucił do wanny, przykrywając ryczącego Matjaska.
– O
rany, teraz w ogóle go nie słychać! – krzyknęła Anula z podziwem.
Wuj
Niechluj wrócił do pokoju, w którym Dżesika otworzyła okno, aby pozbyć się
dymu.
–
Zobacz, Wuju Niechluju – zawołała przez ramię – ludzie na ulicy gapią się na
nasze okno. Teraz pokazują palcami. Teraz wbiegają na klatkę schodową.
Po
chwili rozległo się walenie w drzwi. Wuj powlókł się do korytarza. Przez wizjer
zobaczył tłum ludzi zgromadzonych na wycieraczce pod jego drzwiami. Mieli
przerażone miny.
Wuj
otworzył drzwi i ludzie zaniemówili na chwilę na jego widok, po czym zaczęli
krzyczeć jeden przez drugiego.
– Co
tu się dzieje, Wuju, z twojego mieszkania wydobywa się dym…!
–
Czy wznieciłeś pożar, Wuju…?
–
Chcesz wyłudzić odszkodowanie…?
–
Mój Boże, co z dziećmi…!
Dżesika
wyjrzała na korytarz, ciekawa o co to całe zamieszanie. W tej chwili na przód
tumu przepchnął się listonosz.
–
Mam dla ciebie list, Wuju Niechluju – powiedział, wyciągając rękę z kopertą.
Wuj,
zrezygnowany, wziął kopertę i otworzył ją. W środku był list od Mamy
Kwiatkowskiej.
Drogi Wuju Niechluju
Wiedziałam, że nie mogę na ciebie
liczyć. Nie pomogłeś mi w organizacji tegorocznych wakacji, choć prosiłam cię o
to wiele razy. Zresztą, może i lepiej się stało, jeszcze znów ukradłbyś mi
zasłużony wypoczynek. Nic z tego!
Wyjeżdżam we wspaniałą podróż z Sąsiadem
spod szóstki, rozwodnikiem. To naprawdę czarujący mężczyzna – wziął mnie… z
zaskoczenia i zaproponował wspólny wyjazd. Nie powiem ci dokąd się udajemy, bo
nie chcę żebyś nas niepokoił. Powinieneś wiedzieć, że bardzo się na tobie
zawiodłam – pewnie spodziewasz się teraz, że powiem, że więcej nie zostawię
dzieci pod twoją opieką – otóż nie! Zajmiesz się nimi podczas wakacji, jak
porządny Wuj i udowodnisz mi, że zasługujesz na moje zaufanie. Mam nadzieję, że
tym razem mnie nie zawiedziesz, bo w przeciwnym razie możesz być pewny, że już
więcej nie zobaczysz dzieci na oczy.
Całusy
Ewa
Ps. Wracam dopiero we wrześniu
Ps. 2 Nie mogłam zostawić ci żadnych
pieniędzy, więc musisz utrzymywać dzieci sam.
Wuj
skoczył czytać list. Zza jego nóg wyjrzał Matjasek, przemoczony od stóp do
głów, ale szczęśliwy.
–
Jestem cysty – oznajmił z dumą.
–
Mój Boże, czy to dziecko kąpało się samo?! – wykrzyknęła jedna z kobiet.
Wuj
spojrzał na nią powoli. Do ociekającego Matjaska dołączyła Anula, również cała
mokra.
–
Jakie to dziecko jest brudne! – zawołała inna kobieta. – Taką ma czarną buzię,
coś ty z nią robił, Wuju Niechluju?!
Wuj
bez słowa zatrzasnął drzwi. Spojrzał na Dżesikę, wciąż śmierdzącą dymem i na
mokrych Anulę i Matjaska. Potem zerknął na list, który wciąż trzymał w ręce i
zrozumiał, że przecież tak naprawdę nie mogło być inaczej.