czwartek, 21 września 2017

Odcinek 37: Jak Wuj Niechluj w pogrzebie uczestniczył

Wuj Niechluj skończył właśnie szóste piwo i świat wydał mu się piękny. Alkoholowe upojenie pozwalało mu widzieć swoje brudne, zapleśniałe mieszkanie w jaśniejszych barwach, a przecież i na trzeźwo całkiem je lubił, choć trzeźwy bywał rzadko. Jego sielanka nie miała jednak trwać długo, bo przerwało ją natarczywe walenie w drzwi.
- Wuju Niechluju, otwórz natychmiast!
Wuj nierad, choć wciąż alkoholowo wesół, zwlókł się z fotela i pomaszerował do korytarza. Otworzył niezgrabnie drzwi i do mieszkania wparowała Mama Kwiatkowska z dziećmi.
- Wuju Niechluju, nieszczęście - zawołała od progu. - Wielkie nieszczęście, choć tym razem wyjątkowo to nie twoja wina.

Zmarła nasza stryjeczna ciotka Matylda. Wiesz która, to była cioteczna kuzynka naszej świętej pamięci babci Wilhelmy, kuzynka trzeciego stopnia rzecz jasna w czwartej linii albo czwartego stopnia w trzeciej, nieistotne. Ważne, że nie żyje i musimy udać się na jej pogrzeb.
Wuj dopiero zauważył, że Dżesika, Anula i Matjasek byli ubrani w czarne, odświętne stroje.
- Czemu? - zapytał niemrawo. Mgliście wydawało mu się, że ciotka Matylda nie darzyła ich zbyt ciepłym uczuciem.
- Jak to czemu? - oburzyła się Mama. - Czy całkiem gwiżdżesz na naszą rodzinę Wuju? Z ciotką Matyldą łaczyły nas więzy krwi! Owszem, bywała dość porywcza, jak wtedy, kiedy rozbiła ci głowę rzucając brewiarzem, ale to bądź co bądź rodzina! Wszyscy nasi krewni przyjdą ją opłakiwać a ja nie pozwolę, żeby ktokolwiek płakał bardziej ode mnie i od ciebie! To będzie miało spore znaczenie przy odczytywaniu testamentu.
Ale ponieważ Wuj był w zbyt wesołym nastroju, aby móc płakać, Mama pozaklejała mu twarz taśmą, formując w miarę możliwości pogrążone w żalu oblicze.
Pojechali na cmentarz tramwajem. Podczas drogi Mama pouczała dzieci jak mają się zachowywać.
- Paiętajcie, aby głośno ryczeć - mówiła przyciszonym głosem. - Dobrze by było, gdyby ktoś się posmarkał.
- Ja! - zawołał z radością Matjasek. - Ja cem smarkac!
Był w tym w końcu najlepszy. Mama skrzywiła się na widok jego radosnej miny, ale zaradna Anula szybko kopnęła brata w kostkę i ku uciesze Mamy resztę trasy spędził wyjąc w niebogłosy.
Na cmentarzu było już sporo ludzi. W bramie powitała ich siostra Apostazja i wskazała miejsca siedzące. Mama znów była niezadowolona, bo Matjasek przestał płakać. Nic nie mogło go przekonać; ani prośby, ani groźby. Po prostu wyczerpał cały zapas łez w tramwaju. Mama była coraz bardziej zdenerwowana.
- Zaczniesz w końcu ryczeć, do cholery?!
W tej chwili podeszła do nich ciocia Bezrobocia z niezbyt przekonującym żalem na tłustej twarzy.
- Jakie to smutne - powiedziała całując powietrze dookoła Mamy. - Ciocia Matylda, jakie to smutne... fakt, bywała krewka, jak wtedy kiedy przybiła mi dłoń do deseczki gwoździem calowym, ale generalnie to wspaniała kobieta... no i ten testament...
- Tak, to smutne - przytaknęła Mama. - Dzieciom również bardzo jej brakuje, prawda?
Kopnęła dyskretnie Dżesikę.
- Okropnie żal - natychmiast stanęła na wysokości zadania Dżesika.
- Ogromna strata - powiedziała Anula.
- Niewysłowiony ból - dodał Matjasek.
Ciocia Bezrobocia patrzyła na nich przez chwilę po czym pobiegła pouczyć kuzyna Marcina.
Wuj Niechluj w tym czasie dostrzegł, że pod drzewem, w pewnym oddaleniu od innych stała Ruda Piękność. Podszedł do niej, bo paliła papierosa a on lubił zapach tytoniu.

Ruda Piękność nie zwracała na niego uwagi. Przyglądała się lamentującym na głos krewnym ciotki Matyldy, pochylonym nad jej trumną. Po chwili prychnęła.
- Wyrzuty sumienia wszyscy mieć potrafią - powiedziała z niesmakiem - ale robić tak, aby ich nie mieć, tego już nie potrafią. Nawet nie stać nasze czasy na kanalie w większym stylu.
Wuj nic na to nie odpowiedział, bo nie miał wyrzutów sumienia, nie był też kanalią. Ruda Piękność wyrzuciła papierosa i odeszła.
Tymczasem opuszczano trumnę ciotki Matyldy do grobu. Ksiądz bez Żądz odprawiał nabożeństwo, a po jego dwóch stronach lamentowali krewni.

Matjasek, który dawno przestał już płakać zaczynał się nudzić. Nigdy nie widział ciotki Matyldy, bo Mama zerwała z nią kontakt po tym, jak poraziła małą Dżesikę prądem. Postanowił zobaczyć, jak wygląda trup i kiedy opuszczano trumnę, postanowił uchylić lekko wieko. Dostrzegła to Anula i rzuciła się, aby powstrzymać brata. Oboje uderzyli z łoskotem w trumnę, która upadła na ziemię i otworzyła się z trzaskiem. Matjasek stanął jak wryty, wszyscy goście gwałtownie wstrzymali oddech. A potem Mama Kwiatkowska uśmiechnęła się szeroko, pękając z dumy, bo Matjasek zawył tak rozpaczliwie, że żałobnicy zaczęli kiwać z aprobatą głowami.


Ciąg dalszy nastąpi.