sobota, 25 czerwca 2016

Odcinek 29: Jak Wuj Niechluj na zakończenie roku się wybrał

Do drzwi Wuja Niechluja, drzemiącego smacznie na zapoconym tapczanie (upał w tym roku doskwierał niemiłosiernie), rozległo się znienacka agresywne pukanie. Wuj przebudził się niechętnie i powlókł sprawdzić, kto nachodzi go o tak wczesnej porze, choć miał już swoje przypuszczenia.
Po chwili do mieszkania wpadła Mama Kwiatkowska z Rudą Dżesiką. Obie były ubrane odświętnie.
– Wuju Niechluju – zaczęła Mama, zanim Wuj zdążył się odezwać – pewnie nie pamiętasz, bo sprawy tej rodziny mało cię obchodzą, że dzisiaj Dżesika ma zakończenie roku szkolnego…
– W przyszłym roku idę do gimnazjum! – pochwaliła się Dżesika. Jako wyjątkowo bystre dziecko poszła do szkoły rok wcześniej.
– No właśnie – kontynuowała Mama – ktoś powinien z nią pójść na uroczystość ukończenia podstawówki. Mówiąc „ktoś” mam na myśli ciebie, Wuju, bo ja nie mogę – mam umówione spotkanie z Bankierem Rodżerem w sprawie obcią… zaciągnięcia kredytu. Dlatego ty musisz pójść z Dżesiką.
– Czemu? – zapytał Wuj.
– Jak to, czemu? Czy nie pamiętasz, Wuju, kiedy my byliśmy w szkole? Ojciec zawsze przychodził na zakończenie roku, chyba, że akurat siedział w więzieniu to przychodziła matka, ale i tak brali ją za ojca.
– Ja nie jestem ojcem – próbował walczyć Wuj, ale bez przekonania.
– Pewnie, że nie! I bardzo dobrze, nie nadawałbyś się, ty miałbyś wychować dzieci? Ale jesteś Wujem i chociaż w tym powinieneś starać się być jak najlepszy. Dlatego pójdziesz z Dżesiką na zakończenie roku! Bez gadania!
– Hura! – zawołała Dżesika podekscytowana. Nie mogła się doczekać, żeby pochwalić się jakiego ma fajnego Wuja – inne dzieciaki pękną z zazdrości!
– Ubierz się elegancko Wuju, nie chcę, żeby mnie przez ciebie wytykano palcami! – zawołała Mama na odchodnym i zniknęła zanim Wuj zdążył się odezwać.
– Ale będzie fajnie! – wykrzyknęła Dżesika łapiąc Wuja za rękę. – Pokażę ci miejsce, w które chodzimy palić na przerwach!

Wuj domyślał się, że to to samo miejsce, w które on chodził palić z Bronkiem i Kataryniarzem, kiedy chodzili do szkoły. Wuj nie mógł sobie przypomnieć, jak nazywali wtedy Kataryniarza, ale nie chciało mu się nad tym zastanawiać. Zgodził się, żeby zrobić przyjemność siostrzenicy.
Udali się do szkoły. Na boisku było już mnóstwo spoconych dzieci w odświętnych strojach. Rodziców było o wiele mniej, ale pocili się o wiele bardziej, więc wychodziło na zero. Dżesika przeszła z Wujem przez bramę i pękała z dumy, kiedy mijane dzieciaki wytrzeszczały oczy i patrzyły z podziwem na wielki, owłosiony brzuch Wuja i plamy na jego podkoszulku. Od razu wyczuły, że jest inny niż pozostali dorośli.
– Łał, Dżesi, ale fajnie! – zawołała Nikola – To jest twój Wuj?
– Ale zajebisty – dodała Vanessa – chce pan z nami zajarać za szkołą?
– Debilko – upomniała przyjaciółkę Dżesika – Wuj Niechluj nie pali takich słabych fajek, sam skręca swój towar.
– Ale czad! – Nikola zerkała zazdrośnie na Wuja.
– Wuju Niechluju, masz trochę swoich skrętów? – zapytała Dżesika.
– Chyba tak – mruknął Wuj gmerając w kieszeni.
Dzieciaki zbliżyły się podekscytowane, ale w tym momencie podeszła do nich Dyrektorka.
– Pan Tata Kwiatkowski? – zapytała patrząc na Wuja. – Bardzo się cieszę, że pan przyszedł. Muszę wyznać, że żałuję, iż nie widuję pana na zebraniach z rodzicami. Rozumiem, że może być pan zajęty, jednak rozumie pan, że nauczyciel powinien mieć dobry kontakt z rodzicami…
– Nie – wtrąciła się Dżesika. – To jest Wuj Niechluj.
– Jak to? – zdziwiła się Dyrektorka. – Ten człowiek jest jednocześnie twoim ojcem i wujem? Ależ… ależ to nie do pomyślenia! Dziecko, w jakiej rodzinie przyszło ci się wychowywać! To absolutnie niedopuszczalne, teraz rozumiem, skąd biorą się twoje problemy z zachowaniem, twój brak skupienia i tym podobne! Jak może być inaczej, skoro twoja własna matka… Nie, ja muszę coś z tym zrobić, ja tego tak nie zostawię!
– Czemu? – zapytał Wuj, bo on był dość zadowolony ze swojej sytuacji rodzinnej.
– Mówi się dlaczego, nie czemu, poza tym jak pan śmie! Jest pan zwyczajnie bezczelny, nie dość, że przekazuje pan dziecku patologiczne wzorce, skazując je na pełną bólu i problemów przyszłość, to jeszcze przychodzi pan tutaj i daje zły przykład pozostałym dzieciom! Czy pomyślał pan, co by powiedzieli ich rodzice, gdyby chciało im się tu dzisiaj przyjść?!
– To nie jest mój tata – wyjaśniła Dżesika. – To jest Wuj Niechluj. Nie wiem kto jest moim ojcem, bo odszedł zanim się urodziłam.
– Całe szczęście! – zawołała Dyrektorka z ulgą. – To wszystko zmienia. Bardzo pana przepraszam, popełniłam błąd w ocenie, od razu widać przecież, że jest pan porządnym człowiekiem i znakomitym wujkiem, który dzielnie zastępuje dziecku nieobecnego ojca i wspiera jego matkę. Proszę, zapraszam pana tutaj, zrobimy zdjęcie pamiątkowe.
Poprowadziła Wuja na środek boiska, a Dżesika i koleżanki, korzystając z okazji, uciekły.
– Proszę się ustawić – powiedziała Dyrektorka – fotograf jest już gotowy.
– Musi się pan tak rozpychać? – zapytała jedna z matek Wuja Niechluja – mój Brajanek w ogóle nie będzie widoczny na zdjęciu!
– I dobrze – odezwała się druga matka – pani syn w ogóle nie zasługuje, żeby przejść do następnej klasy.
– Co takiego?! – oburzyła się matka Brajanka – jak pani śmie krytykować moje dziecko?! Wszyscy wiedzą, że pani łobuz bije inne dzieci zupełnie bez powodu!
– No to jest bezczelność! – zdenerwowała się druga matka. – Mój Rodżer to aniołek w porównaniu z pani bachorem, niech pani go zapyta kto przynosi papierosy do szkoły i częstuje nimi pozostałych!
– Dżesika! – zawołały chórem dzieci.
– No proszę, co pani na to? – zapytała kpiąco pierwsza matka. – To pachnie oszczerstwem!

– Gdzie jest Dżesika? – zapytała Dyrektorka rozglądając się. – Panie Wuju, spuścił pan dziecko z oczu?
– Nie dziwię się, ta ruda szkarada ciągle sprawia problemy! Kiedyś pobiła mojego synka! – Zawołała inna matka.
– Po prawdzie to należało się gówniarzowi – wtrąciła matka Rodżera.
– Cóż za chamstwo! Nic pan z tym nie zrobi? – zwróciła się inna matka do Wuja Niechluja. – Pańska córka bije inne dzieci!
– Dżesika nie jest córką pana Wuja Niechluja – powiedziała Dyrektorka.
– Adoptowana, tak? Albo nawet z innego małżeństwa, nie zdziwiłabym się, takie zawsze sprawiają kłopoty – odparła inna matka.
Ale w tej chwili Wuj Niechluj spojrzał na nią groźnie.
– Dość tego – powiedziała inna matka nagle wystraszona. – Nie życzę sobie, żeby moje dziecko przebywało dłużej w tym towarzystwie. Alanku, idziemy!
Wzięła syna za rękę i wyprowadziła go poza teren szkoły.
– Tak, ja też mam dość tej impertynencji! Brajanku, za mną!
– Co poniektórzy powinni nauczyć się odpowiednich manier! Rodżer, wracamy do domu!
– Ale… ale… – mówiła Dyrektorka.
Dwie minuty później na boisku została tylko ona, fotograf i Wuj Niechluj.
– No trudno – westchnęła Dyrektorka. – Chociaż pan będzie miał pamiątkowe zdjęcie, Wuju.
W ten chwili na boisku pojawiła się Mama Kwiatkowska. Na widok Wuja zatrzymała się gwałtownie.
– No pięknie Wuju Niechluju! – zawołała rozgniewana. – Pięknie! Oczywiście musiałeś się spóźnić na zakończenie szkoły własnej siostrzenicy! Jak mogłeś! Wiesz, jak bardzo Dżesika chciała, żebyś z nią poszedł? Wstyd mi za ciebie Wuju przed panią Dyrektorką i tym przystojnym fotografem, po prostu wstyd! Możesz być pewny, że więcej nie poproszę cię o zajęcie się dziećmi!
– To nie tak – wyjaśniła Dyrektorka patrząc na Wuja Niechluja. – Pan Wuj przyszedł tu z Dżesiką jak porządny wujek, byłam bardzo zadowolona z jego postawy i opiekuńczości… niestety mieliśmy mały problem z organizacją i zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie zakończyć uroczystość nieco szybciej. To naprawdę nie jest niczyja wina. Może chce pani dołączyć do nas na pamiątkowym zdjęciu?
Ale ze zdjęcia nic nie wyszło, bo kiedy Dyrektorka odwróciła się zobaczyli, że Mama i fotograf zniknęli.



piątek, 10 czerwca 2016

Odcinek 28: Jak Wuj Niechluj w Filmie prawie zagrał

Wuj Niechluj wrócił właśnie do swojego mieszkania, dźwigając dwie reklamówki pełne butelek z piwem – Bronek i Kataryniarz mieli dzisiaj wpaść z wizytą. Ledwo zdążył zamknąć za sobą drzwi, do pokoju weszła Gretchen.
– Herr Wuju, dobhrze, że cię widzę – powiedziała z twardym niemieckim akcentem. – Musimy poważhnie porozmawhiać.
– Aha – odparł Wuj zmartwiony, bo przeczuwał, że ze spotkania nici.
– Nie mohże tak być, że ja płacę za całe to mieszkanie, podczas gdy ty też tu mieszkhasz, a w obowiązkach domowych nawet nie pomyślisz, żeby pomóc. Dlatego trzeba ci znaleźć phracę.
Gretchen obrzuciła Wuja uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, do jakiej roboty mógłby się nadawać. W tej chwili butelka z piwem upadła Wujowi na podłogę. Schylił się, aby ją podnieść, a wtedy nad paskiem przyciasnych spodni ukazały się jego tłuste, spocone i owłosione pośladki.

– Wiem! – wykrzyknęła na ten widok Gretchen. – Herr Wuju, zaghrasz w filmie!
Wuj nic nie powiedział, ale swoje pomyślał.
– Ekipa filmowa będzie khręcić film tutaj niedaleko – kontynuowała Gretchen. – Pohrządna, niemiecka produkcja, czytałam ogłoszenie. Pothrzebują aktora do roli hydraulika, phrawdziwego Polaka a ja nie znam bardziej phrawdziwego Polaka niż ty.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, po czym do mieszkania wparowała Mama Kwiatkowska z dziećmi: rudą Dżesiką, czarną Anulą i Matjaskiem. Dzieci natychmiast podbiegły do Wuja i rzuciły mu się na szyję.
– No pięknie, Wuju Niechluju – powiedziała Mama, choć wcale nie była zadowolona. – Przyprowadzam do ciebie dzieci ufając, że zajmiesz się nimi jak prawdziwy wujek, a ty tutaj planujesz libację! I to z kim! – obrzuciła Gretchen niechętnym spojrzeniem – Nie pozwolę na to, masz się zająć dziećmi, kiedy ja będę załatwiała sprawunki na mieście.
– Entschuldigung, ale herr Wuj nie może zajmować się dziećmi, zaraz idzie do phracy – wtrąciła się Gretchen.
– Pracy? – Mama otworzyła szeroko oczy. – Jakiej pracy?! No pięknie Wuju, już ci zamąciła w głowie, wyjedziesz sobie do Niemiec zbierać truskawki a dziećmi nie będzie się miał kto zająć! Czy ty pamiętasz jeszcze, że masz obowiązki wobec tej rodziny?
– Ale… – zaczął Wuj.
– Nein nein, phraca tutaj, herr Wuj zaghra w filmie – wyjaśniła szybko Gretchen.
– Filmie? – zapytała Mama zmienionym głosem i odruchowo poprawiła dekolt. – A to zupełnie co innego! Ja zawsze chciałam być aktorką, mam do tego spore predyspozycje!
– Hurra, pójdziemy z Wujem grać w filmie! – wykrzyknęły dzieci i zaczęły tańczyć dookoła.
– Ale… – zaczął ponownie Wuj.
– O nie, co to to nie Wuju – oburzyła się Mama. – Uparłeś się, żeby grać w filmie, proszę bardzo, twoja sprawa, ale nie zapominaj, że obiecałeś też zająć się dziećmi! Pójdziemy z tobą, ja sama chętnie spróbuję swoich sił w produkcji filmowej, choćby i niemieckiej!
I wyszła z mieszkania, prowadząc za sobą dzieci a Wuj Niechluj chcąc nie chcąc ruszył za nią.
Po pół godzinie dotarli pod wskazany przez Gretchen adres. Była to stara, zapuszczona kamienica z powybijanymi oknami. Mama wybrała numer na domofonie i weszli do środka.
Plan filmowy skąpany był w czerwonym świetle; po podłodze walały się poduszki a wszystkie kamery skierowane były w stronę rozpadającego się, poplamionego tapczanu z czerwonym obiciem.
– Proszę się tu nie kręcić! – zawołał Sasha, znudzony reżyser – tu się kręci film!

– Dzień dobry panu – powiedziała Mama kokieteryjnie, podstawiając mu pod nos swój wyeksponowany biust. – Przyprowadziłam panu aktora do produkcji, to mój brat ale właściwie talentu nie ma żadnego i nie warto marnować na niego czasu, ja to co innego, od zawsze miałam predyspozycje.
Mówiąc to bawiła się guzikami jego koszuli. Znudzony reżyser przyjrzał jej się uważnie.
Tymczasem dzieci były zafascynowane: nigdy nie widziały planu filmowego.
– Prawdziwe kamery, ale jazda! – zawołała Anula i podbiegła do sprzętu filmowego. Zaczęła bawić się pokrętłami i gałkami.
– Ej, nie baw się tym! – zawołał Hojnie obdarzony aktor – godzinę wszystko ustawialiśmy!
– Nie krzycz na dziecko – wtrąciła się Zupełnie naga aktorka – widzisz przecież, że jest wystraszona.
– Nie jestem – odparła Anula – Wuj Niechluj się nami opiekuje i poza tym będzie grał w filmie!
Zupełnie naga aktorka spojrzała na Wuja stojącego obok.
– Naprawdę? – zapytała zaintrygowana. – No no, taki mężczyzna, porządnie zbudowany, owłosiony, pewnie i hojnie wyposażony!
– Ej! – zawołał Hojnie obdarzony aktor.
– No co, aktorka musi się spełniać, stawiać sobie nowe wyzwania… niech pan powie – zapytała Wuja – ma pań doświadczenie w branży filmowej?
– Wszyscy wracać do pracy! – zawołał Sasha, znudzony reżyser, starając się nie zwracać uwagi na Mamę, która gmerała ręką w okolicach jego rozporka.
Zupełnie naga aktorka i Hojnie obdarzony aktor westchnęli i położyli się na poplamionej kanapie.
– Mogę spać z wami? – zapytał Matjasek wdrapując się między nich. – Sam się boję.
– Wynocha! – wrzasnął Hojnie obdarzony aktor.
Matjasek rozbeczał się okropnie. Mama oderwała się od Nie-tak-znudzonego już reżysera i podbiegła do kanapy.
– Jak pan śmie krzyczeć na moje dziecko! – zawołała. – Musiałam zabrać je do pracy, mój brat jest zupełnie nieodpowiedzialny, nie mógł… Dlaczego pani jest naga?!
– Ja… – zaczęła Zupełnie naga aktorka.
– Żadnych wymówek! Co to za pomysł przychodzić tak do pracy, nie obowiązuje to żaden dress code? Leży pani taka roznegliżowana, a fuj i pan taki… no no, hojnie obdarzony…
Uśmiechnęła się zalotnie, nakręcając loki na palec.
– Mogę z nimi spać? – marudził Matjasek.
– W żadnym wypadku! Jesteś za młody, żeby spać z nagimi kobietami, jeszcze przyjdzie na to czas.
W tej chwili podbiegł do nich Reżyser w stanie początkowej palpitacji serca.
– Co to, dziecko na planie?! – zawołał. – Natychmiast przerwać ujęcie!
– Dlaczego? – zapytała Anula wyglądając zza kamery – Jest całkiem dobre, tylko piersi tej pani zasłaniają Matjaska.
– Wynocha stąd, wszyscy! – wrzasnął Sasha, reżyser czerwony na twarzy.
– Ależ się pan unosi niepotrzebnie – stwierdziła Mama.
– Nic na to nie poradzę – powiedział Hojnie obdarzony aktor, patrząc jej głęboko w dekolt.
– Wyjdzie pani w końcu? – zapytał zrezygnowany reżyser.
– Ale – zaprotestowała Mama – nawet nie zdążyłam pokazać, na co mnie stać! Może moglibyśmy umówić się na prywatne przesłuchanie?
Ale reżyser machnął tylko ręką i pomaszerował w stronę drzwi. Mama westchnęła, dopięła guziki bluzki i podeszła do Wuja Niechluja, który przez cały czas stał bez słowa pod ścianą.
– No pięknie, Wuju Niechluju – powiedziała rozgniewana. – Jesteś z siebie zadowolony? Po co w ogóle nas tu ciągnąłeś, trzeba było powiedzieć od razu, że nie ma tu dla nas miejsca! Zmarnowałam przez ciebie cały dzień a ty nawet dziećmi nie zająłeś się jak należy! Teraz wiem, że już o nic więcej nie będę cię prosić!
Złapała za ręce Dżesikę i Anulę i wyprowadziła je z pokoju, a Wuj powlókł się za nimi. Dopiero kiedy dotarli do kamienicy Wuja, Mama obejrzała się za siebie.
– A gdzie jest Matjasek? – zapytała.
– Został na planie – odparła Dżesika.
Rzeczywiście, Sahsa, znudzony reżyser nie miał pojęcia w jaki sposób kontynuować zdjęcia, bo na kanapie pomiędzy Hojnie obdarzonym aktorem i Zupełnie nagą aktorką leżał Matjasek pogrążony w głębokim śnie.

piątek, 3 czerwca 2016

Odcinek 27: Jak na Wuja Niechluja donos złożono


Wuj Niechluj drzemał właśnie w swoim zaplamionym fotelu z niedopałkiem papierosa wystającym spod brudnych wąsów, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wuj ocknął się gwałtownie i zwlókł się ociężale z fotela, po czym ospałym krokiem poszedł sprawdzić, kto tym razem postanowił zakłócić mu spokój.
Za drzwiami stał komendant Tomisław Majchrzak.
– Wuju Niechluju – powiedział Tomisław – z przykrością zawiadamiam cię, że złożono na ciebie donos. Podobno wychowujesz tu trójkę dzieci w warunkach urągających wszelkim zasadom społecznym.
Tomisław zazwyczaj nie używał takich słów, jak „urągających” – tak było napisane w donosie.
– Kto napisał? – zapytał Wuj nie do końca jeszcze rozbudzony.
– Niestety, nie dowiesz się tego Wuju – odparł Tomisław – pan Wiesław Szwarc, sklepikarz o niemieckich korzeniach chciał zachować anonimowość.
– Trudno – mruknął Wuj. Dowie się tego później.
– W związku z tym muszę przeprowadzić kontrolę w twoim mieszkaniu, aby upewnić się, że dzieci mają zapewnione odpowiednie warunki – ciągnął Tomisław.
W tej chwili na korytarzu rozległy się kroki i do mieszkania wpadły ruda Dżesika, czarna Anula i Matjasek, a za nimi zadyszana Mama Kwiatkowska.
– Wuju Niechluju, musisz zająć się dziećmi – wysapała – Ja muszę iść do banku załatwić pewną sprawę z Bankierem Rodżerem.
Dopiero teraz zauważyła Tomisława.
– Ależ co ty tu robisz Tomisł… to znaczy, co pan tu robi komendancie? – zapytała poprawiając dekolt. – Znowu coś zmalowałeś Wuju Niechluju?!
– Na Wuja złożono donos, Mamo – odparł Tomisław.
– Nie mów do mnie mamo – powiedziała Mama. – To mnie postarza.
– Muszę sprawdzić, czy Wuj dobrze opiekuje się dziećmi.

– I bardzo dobrze! – zawołała Mama Kwiatkowska – w końcu ktoś przypilnuje, żeby wywiązywał się z obowiązków jakie ma wobec tej rodziny! Świetny pomysł, komendancie! No, to ja lecę, mam nadzieję, że tym razem nie zawiodę się na tobie, Wuju! A z panem porozmawiam jak wrócę – mrugnęła zalotnie do Tomisława i zbiegła po schodach.
Tomisław wszedł do mieszkania a Wuj zamknął za nim drzwi. Dzieci zdążyły znaleźć sobie rozrywkę: Dżesika przytrzymywała wierzgającego Matjaska a Anula goliła mu głowę zardzewiałą maszynką Wuja.
– Pobaw się z nami Wuju! – krzyknęła.
– Nie – odparł Wuj wciąż zły, że mu przerwano drzemkę.
– Cóż to – odezwał się Tomisław. – Nie chcesz się bawić z dziećmi Wuju? Będę to musiał ująć w swoim raporcie!
– No dobra – Wuj podszedł do Anuli, wziął od niej maszynkę i raz dwa ogolił Matjaska na łyso. Matjasek przestał wierzgać, bo bardzo lubił bawić się z Wujem i popędził do łazienki, żeby obejrzeć się w popękanym lustrze.
A ja jestem już dorosła i zacznę się golić tak jak mama – powiedziała Dżesika chcąc zaimponować Wujowi.
– Głupia, przecież dziewczynyŻe się nie golą! – zawołała Anula – Bo nie mają wąsów jak nasz Wuj!
– A właśnie, że mama się goli, sama widziałam – odparła Dżesika.
– Nieprawda! – krzyknęła Anula.
– Prawda – wtrącił Tomisław.
Nagle usłyszeli płacz i z łazienki wyszedł zasmarkany Matjasek.
– Nie sce byc łysy! – zaszlochał połykając smarki. – Wsycsy będą się śmiać!
– Nie becz debilu – skarciła brata Anula. – Będziesz teraz wyglądał jak Wuj, nawet zostało ci trochę włosów po bokach.

Matjasek rozpogodził się, bo Wuj Niechluj był dla niego wzorem do naśladowania.
– Chciałbym ocenić pańskie warunki mieszkaniowe, Wuju – powiedział Tomisław.
– Po co? – zapytał Wuj.
– Żeby sprawdzić, czy jest podstawa do odebrania panu prawa do opieki nad dziećmi – wyjaśnił Tomisław.
– O nie! – wykrzyknęła Dżesika – Nie zabierzecie nam Wuja!
Podbiegła do Tomisława i kopnęła go w kostkę. Tomisław krzyknął i zaczął skakać na jednej nodze. Dżesika rzuciła się na niego i zaczęli tarzać się po brudnej podłodze.
– Przywal mu jeszcze! – dopingowała Anula. Matjasek ryczał w niebogłosy.
– Nie sce zeby Wuj sobie posedł! – płakał pociągając nosem.
Drzwi otworzyły się i do mieszkania weszła Mama Kwiatkowska z Bankierem Rodżerem.
– Co to ma znaczyć?! – zawołała przerażona. – Jak pan śmie bić moje dziecko!
Tomisław podniósł się osłupiały. Dżesika leżała na podłodze zatapiając zęby w jego kostce.
– To nie do wiary! Policja wyprawia takie rzeczy w biały dzień! Będę musiała złożyć odpowiednią skargę! – krzyczała Mama. Nagle zobaczyła Matjaska i zaniemówiła na chwilę.
– To nie do wiary! – wrzasnęła w końcu – Nie można was na chwilę zostawić samych! Bardzo się na panu zawiodłam, Tomisławie, i na tobie, Wuju Niechluju! Jak możesz pozwalać na takie ekscesy pod własnym dachem! A ja głupia przyprowadziłam tu Bankiera Rodżera, myślałam, że przedstawię mu brata a tu taki wstyd! Co on teraz o mnie pomyśli!
Bankier Rodżer wzruszył ramionami. Myślami nurkował już w maminym dekolcie.

Mama złapała Anulę jedną ręką, Matjaska drugą i wybiegła z mieszkania razem z Bankierem Rodżerem. Tomisław obrzucił Wuja spojrzeniem i pospieszył za nią, wlokąc za sobą po podłodze Dżesikę wciąż wpijającą się zębami w jego kostkę.