Do
drzwi Wuja Niechluja, drzemiącego smacznie na zapoconym tapczanie (upał w tym
roku doskwierał niemiłosiernie), rozległo się znienacka agresywne pukanie. Wuj
przebudził się niechętnie i powlókł sprawdzić, kto nachodzi go o tak wczesnej
porze, choć miał już swoje przypuszczenia.
Po
chwili do mieszkania wpadła Mama Kwiatkowska z Rudą Dżesiką. Obie były ubrane
odświętnie.
–
Wuju Niechluju – zaczęła Mama, zanim Wuj zdążył się odezwać – pewnie nie
pamiętasz, bo sprawy tej rodziny mało cię obchodzą, że dzisiaj Dżesika ma
zakończenie roku szkolnego…
– W
przyszłym roku idę do gimnazjum! – pochwaliła się Dżesika. Jako wyjątkowo
bystre dziecko poszła do szkoły rok wcześniej.
– No
właśnie – kontynuowała Mama – ktoś powinien z nią pójść na uroczystość
ukończenia podstawówki. Mówiąc „ktoś” mam na myśli ciebie, Wuju, bo ja nie mogę
– mam umówione spotkanie z Bankierem Rodżerem w sprawie obcią… zaciągnięcia
kredytu. Dlatego ty musisz pójść z Dżesiką.
–
Czemu? – zapytał Wuj.
–
Jak to, czemu? Czy nie pamiętasz, Wuju, kiedy my byliśmy w szkole? Ojciec
zawsze przychodził na zakończenie roku, chyba, że akurat siedział w więzieniu
to przychodziła matka, ale i tak brali ją za ojca.
– Ja
nie jestem ojcem – próbował walczyć Wuj, ale bez przekonania.
–
Pewnie, że nie! I bardzo dobrze, nie nadawałbyś się, ty miałbyś wychować
dzieci? Ale jesteś Wujem i chociaż w tym powinieneś starać się być jak
najlepszy. Dlatego pójdziesz z Dżesiką na zakończenie roku! Bez gadania!
–
Hura! – zawołała Dżesika podekscytowana. Nie mogła się doczekać, żeby pochwalić
się jakiego ma fajnego Wuja – inne dzieciaki pękną z zazdrości!
–
Ubierz się elegancko Wuju, nie chcę, żeby mnie przez ciebie wytykano palcami! –
zawołała Mama na odchodnym i zniknęła zanim Wuj zdążył się odezwać.
–
Ale będzie fajnie! – wykrzyknęła Dżesika łapiąc Wuja za rękę. – Pokażę ci
miejsce, w które chodzimy palić na przerwach!
Wuj
domyślał się, że to to samo miejsce, w które on chodził palić z Bronkiem i
Kataryniarzem, kiedy chodzili do szkoły. Wuj nie mógł sobie przypomnieć, jak
nazywali wtedy Kataryniarza, ale nie chciało mu się nad tym zastanawiać.
Zgodził się, żeby zrobić przyjemność siostrzenicy.
Udali
się do szkoły. Na boisku było już mnóstwo spoconych dzieci w odświętnych
strojach. Rodziców było o wiele mniej, ale pocili się o wiele bardziej, więc wychodziło
na zero. Dżesika przeszła z Wujem przez bramę i pękała z dumy, kiedy mijane
dzieciaki wytrzeszczały oczy i patrzyły z podziwem na wielki, owłosiony brzuch
Wuja i plamy na jego podkoszulku. Od razu wyczuły, że jest inny niż pozostali
dorośli.
–
Łał, Dżesi, ale fajnie! – zawołała Nikola – To jest twój Wuj?
–
Ale zajebisty – dodała Vanessa – chce pan z nami zajarać za szkołą?
–
Debilko – upomniała przyjaciółkę Dżesika – Wuj Niechluj nie pali takich słabych
fajek, sam skręca swój towar.
–
Ale czad! – Nikola zerkała zazdrośnie na Wuja.
–
Wuju Niechluju, masz trochę swoich skrętów? – zapytała Dżesika.
–
Chyba tak – mruknął Wuj gmerając w kieszeni.
Dzieciaki
zbliżyły się podekscytowane, ale w tym momencie podeszła do nich Dyrektorka.
–
Pan Tata Kwiatkowski? – zapytała patrząc na Wuja. – Bardzo się cieszę, że pan
przyszedł. Muszę wyznać, że żałuję, iż nie widuję pana na zebraniach z
rodzicami. Rozumiem, że może być pan zajęty, jednak rozumie pan, że nauczyciel
powinien mieć dobry kontakt z rodzicami…
–
Nie – wtrąciła się Dżesika. – To jest Wuj Niechluj.
–
Jak to? – zdziwiła się Dyrektorka. – Ten człowiek jest jednocześnie twoim ojcem
i wujem? Ależ… ależ to nie do pomyślenia! Dziecko, w jakiej rodzinie przyszło
ci się wychowywać! To absolutnie niedopuszczalne, teraz rozumiem, skąd biorą
się twoje problemy z zachowaniem, twój brak skupienia i tym podobne! Jak może
być inaczej, skoro twoja własna matka… Nie, ja muszę coś z tym zrobić, ja tego
tak nie zostawię!
– Czemu?
– zapytał Wuj, bo on był dość zadowolony ze swojej sytuacji rodzinnej.
–
Mówi się dlaczego, nie czemu, poza tym jak pan śmie! Jest pan zwyczajnie
bezczelny, nie dość, że przekazuje pan dziecku patologiczne wzorce, skazując je
na pełną bólu i problemów przyszłość, to jeszcze przychodzi pan tutaj i daje
zły przykład pozostałym dzieciom! Czy pomyślał pan, co by powiedzieli ich
rodzice, gdyby chciało im się tu dzisiaj przyjść?!
– To
nie jest mój tata – wyjaśniła Dżesika. – To jest Wuj Niechluj. Nie wiem kto
jest moim ojcem, bo odszedł zanim się urodziłam.
–
Całe szczęście! – zawołała Dyrektorka z ulgą. – To wszystko zmienia. Bardzo
pana przepraszam, popełniłam błąd w ocenie, od razu widać przecież, że jest pan
porządnym człowiekiem i znakomitym wujkiem, który dzielnie zastępuje dziecku
nieobecnego ojca i wspiera jego matkę. Proszę, zapraszam pana tutaj, zrobimy
zdjęcie pamiątkowe.
Poprowadziła
Wuja na środek boiska, a Dżesika i koleżanki, korzystając z okazji, uciekły.
–
Proszę się ustawić – powiedziała Dyrektorka – fotograf jest już gotowy.
–
Musi się pan tak rozpychać? – zapytała jedna z matek Wuja Niechluja – mój
Brajanek w ogóle nie będzie widoczny na zdjęciu!
– I
dobrze – odezwała się druga matka – pani syn w ogóle nie zasługuje, żeby
przejść do następnej klasy.
– Co
takiego?! – oburzyła się matka Brajanka – jak pani śmie krytykować moje
dziecko?! Wszyscy wiedzą, że pani łobuz bije inne dzieci zupełnie bez powodu!
– No
to jest bezczelność! – zdenerwowała się druga matka. – Mój Rodżer to aniołek w
porównaniu z pani bachorem, niech pani go zapyta kto przynosi papierosy do
szkoły i częstuje nimi pozostałych!
–
Dżesika! – zawołały chórem dzieci.
– No
proszę, co pani na to? – zapytała kpiąco pierwsza matka. – To pachnie
oszczerstwem!
–
Gdzie jest Dżesika? – zapytała Dyrektorka rozglądając się. – Panie Wuju,
spuścił pan dziecko z oczu?
–
Nie dziwię się, ta ruda szkarada ciągle sprawia problemy! Kiedyś pobiła mojego
synka! – Zawołała inna matka.
– Po
prawdzie to należało się gówniarzowi – wtrąciła matka Rodżera.
–
Cóż za chamstwo! Nic pan z tym nie zrobi? – zwróciła się inna matka do Wuja
Niechluja. – Pańska córka bije inne dzieci!
– Dżesika
nie jest córką pana Wuja Niechluja – powiedziała Dyrektorka.
–
Adoptowana, tak? Albo nawet z innego małżeństwa, nie zdziwiłabym się, takie
zawsze sprawiają kłopoty – odparła inna matka.
Ale
w tej chwili Wuj Niechluj spojrzał na nią groźnie.
–
Dość tego – powiedziała inna matka nagle wystraszona. – Nie życzę sobie, żeby
moje dziecko przebywało dłużej w tym towarzystwie. Alanku, idziemy!
Wzięła
syna za rękę i wyprowadziła go poza teren szkoły.
–
Tak, ja też mam dość tej impertynencji! Brajanku, za mną!
– Co
poniektórzy powinni nauczyć się odpowiednich manier! Rodżer, wracamy do domu!
–
Ale… ale… – mówiła Dyrektorka.
Dwie
minuty później na boisku została tylko ona, fotograf i Wuj Niechluj.
– No
trudno – westchnęła Dyrektorka. – Chociaż pan będzie miał pamiątkowe zdjęcie,
Wuju.
W
ten chwili na boisku pojawiła się Mama Kwiatkowska. Na widok Wuja zatrzymała
się gwałtownie.
– No
pięknie Wuju Niechluju! – zawołała rozgniewana. – Pięknie! Oczywiście musiałeś
się spóźnić na zakończenie szkoły własnej siostrzenicy! Jak mogłeś! Wiesz, jak
bardzo Dżesika chciała, żebyś z nią poszedł? Wstyd mi za ciebie Wuju przed
panią Dyrektorką i tym przystojnym fotografem, po prostu wstyd! Możesz być
pewny, że więcej nie poproszę cię o zajęcie się dziećmi!
– To
nie tak – wyjaśniła Dyrektorka patrząc na Wuja Niechluja. – Pan Wuj przyszedł
tu z Dżesiką jak porządny wujek, byłam bardzo zadowolona z jego postawy i
opiekuńczości… niestety mieliśmy mały problem z organizacją i zdecydowaliśmy,
że najlepiej będzie zakończyć uroczystość nieco szybciej. To naprawdę nie jest
niczyja wina. Może chce pani dołączyć do nas na pamiątkowym zdjęciu?
Ale
ze zdjęcia nic nie wyszło, bo kiedy Dyrektorka odwróciła się zobaczyli, że Mama
i fotograf zniknęli.