Wuj
Niechluj drzemał właśnie na swoim zaplamionym fotelu, kiedy obudziło go
gwałtowne walenie do drzwi. Ocknął się nie bez żalu (bo śniło mu się, że bierze
udział w całkiem miłej alkoholowej libacji) i powlókł się nieprzytomnie
korytarzem. Kiedy otworzył drzwi, do mieszkania wparowała Mama Kwiatkowska.
–
Ubieraj się Wuju Niechluju! – zawołała, a oczy błyszczały jej z podniecenia. –
Idziemy na komisariat!
– Nie
– odparł Wuj. Z zasady nie bywał na policji.
–
Jak to nie? – zapytała Mama. – To niezwykle pilna sprawa! Złapano podejrzanych
w sprawie szkalowania naszej rodziny na blogu i musisz stawić się na komendzie,
aby ich rozpoznać!
–
Dlaczego ja? – zapytał Wuj.
– To
blog o tobie, prawda? Więc to logiczne, że Tomisław wzywa ciebie! –
niecierpliwiła się Mama. – No, dalej!
Ale
Wuj postanowił, że nigdzie się nie rusza, więc nie ruszył się z miejsca. Mama zawahała
się, po czym wybiegła z mieszkania. Po piętnastu minutach rozległo się kolejne
pukanie do drzwi. Wuj otworzył i zobaczył wyciętego z kartonu Tomisława
Majchrzaka.
–
Wuju Niechluju – rozległ się gruby głos Mamy Kwiatkowskiej – musisz natychmiast
udać się na komendę, aby zidentyfikować podejrzanych, albo będę musiał cię
zaaresztować za utrudnianie śledztwa. Rozumiesz?
–
Tak – odparł Wuj zrezygnowany. Nie będzie przecież kłócił się z policjantem.
Udali
się więc na komendę. Mama idąc trzymała Tomisława pod ręką, aby mieć pewność,
że Wuj się nie rozmyśli. Kiedy weszli do środka, szybko wyrzuciła karton do
kosza.
–
Tomisławie! – zawołała na widok prawdziwego policjanta. – Przyprowadziłam Wuja
Niechluja!
–
Witam, panie Wuju – powiedział Tomisław – zapraszam do sąsiedniego pokoju,
rzuci pan okiem na podejrzanych.
W
sąsiednim pokoju była długa, prostokątna szyba za którą stały dwie osoby, niska
i wysoka, w czarnych workach na głowach.
–
Tylko dwie osoby? – zdziwiła się Mama. – Gdzie pozostali podejrzani?
–
Wypuściliśmy ich – odparł Tomisław. – Jesteśmy pewni, że to ci dwoje są winni,
więc pozostali nie byli nam potrzebni. Teraz trzeba ich tylko zidentyfikować.
–
Ale oni mają worki na głowach! Jak mój brat ma ich rozpoznać? – zapytała Mama.
– Każ im ściągnąć te worki, Tomisławie!
–
Niestety, to niemożliwe – westchnął Tomisław. – Ich poglądy nie pozwalają im na
pokazywanie twarzy pracownikom policji. Musimy to uszanować.
–
Żadnego z ciebie pożytku, Tomisławie! – rozgniewała się Mama. – Nie pierwszy
raz nie potrafisz stanąć na wysokości zadania!
Tomisław
zaczerwienił się. Mama zwróciła się do Wuja Niechluja.
–
No, Wuju Niechluju, rozpoznaj podejrzanych – powiedziała. – Tomisław i tak wie,
że są winni, więc to tylko kwestia formalna. Poznajesz ich?
Wuj
spojrzał na podejrzanych.
–
Nie – odparł zgodnie z prawdą. Nigdy wcześniej nie widział tych worków.
–
Jak to?! – zawołała Mama, teraz już wściekła. – Nie zrobisz mi tego, Wuju! Masz
natychmiast rozpoznać oskarżonych!
–
Niestety, Mamo – odezwał się Tomisław – oskarżenia jeszcze nie było i nie
będzie, skoro Wuj nie rozpoznał podejrzanych. Zgodnie z kodeksem prawa,
zgłoszone przestępstwo ulega dzisiaj przedawnieniu. Muszę ich wypuścić.
Otworzył
drzwi i podejrzani, nie zdejmując worków, opuścili komisariat.
–
Świetnie! – zawołała Mama. – W takim razie ponownie składam zawiadomienie o
popełnieniu przestępstwa! Spisz moje zeznania, Tomisławie.
–
Niestety, to niemożliwe – powiedział Tomisław. – Z tego, co wiem obecnie
przygody Wuja Niechluja prowadzone są w formie komiksu, a na to w polskim
prawie nie ma paragrafu.
–
Mogłam się tego spodziewać! – krzyknęła Mama Kwiatkowska. – Wy wszyscy
mężczyźni jesteście tacy sami, nie można na was polegać! Ostatni raz przychodzę
zgłosić przestępstwo na twoją komendę, Tomisławie! I ostatni raz poprosiłam cię
o pomoc, Wuju Niechluju! Nie wiem na co ja liczyłam z twojej strony!
Po
czym obróciła się na pięcie i wybiegła na ulicę, potykając się na dwóch workach
porzuconych pod komisariatem.