Wuj
Niechluj wnikliwie przyglądał się małemu krzesełku wędkarskiemu, które ktoś
postawił pod śmietnikiem. Było zupełnie dobre - prawie niezniszczone, prawie
niepoplamione i prawie niedziurawe, a do tego małe, zgrabne i fikuśne, słowem -
wspaniałe trofeum. Korzystając z okazji Wuj wspiął się na nie i zajrzał do
kontenera, w poszukiwaniu innych skarbów, zauważył, że ludzie wyrzucają całkiem
ładne rzeczy. Wtem ktoś go gwałtownie popchnął i to tak niefortunnie, że Wuj
zachwiał się, stracił równowagę i wpadł do śmietnika. Wstał, otrzepał się i
próbował wygramolić się z powrotem, ale nie było to łatwe.
Śmietnik został
otoczony przez jego siostrzeńców.
-
Wuju
Niechluju, tak się cieszymy! - krzyczała wesoło Anula.
-
Z
czego?- chciał wiedzieć Wuj.
-
Ze
jedzies z nami na wakacje! - radował się Matjasek.
-
Jak
to? - zdziwił się Wuj
-
Tak.
W nagrodę za nasze dobre wyniki w nauce - dodała zdegustowana Dżesika - a ja
chciałam dostać rower!
-
Gupia
Dzesika! - złościł się Matjasek - Wuj Niechluj jest lepsy od jakiegoś tam roweru!
I po co ci rower na statku?
-
Zamknij
się ćwoku! - zdenerwowała się Anula - wszystko zawsze wypaplesz, a to miała być
niespodzianka!
Nadciągnęła Mama Kwiatkowska w
towarzystwie Pucołowatego Kapitana.
-
A
ty dlaczego siedzisz w śmietniku Wuju Niechluju? - oburzyła się - robię ci
niespodziankę, przyprowadzam dzieci i ważnego gościa, mam dla ciebie dobrą
wiadomość, a tu taki wstyd! Jak to świadczy o naszej rodzinie?! Wyłaź stamtąd
natychmiast!
Wuj Niechluj wsparł się na ramieniu
Pucołowatego Kapitana, dzięki czemu udało
mu się wreszcie wygramolić.
-
Spędzisz
z nami na wakacje! - radośnie oświadczyła Mama Kwiatkowska - to w nagrodę za to,
że starasz się być dobrym wujem dla moich dzieci. Tak się doskonale składa, że
zaprasza nas Pucołowaty Kapitan na swój statek, to będzie dwumiesięczny rejs!
Nic nie musisz robić, chyba, że ja akurat byłabym bardzo zajęta- mam trochę
marynarskiej roboty, wtedy zerknąłbyś na dzieci. Wspaniale, prawda?
-
Ale
ja mam już inne plany - odpowiedział zaskakując wszystkich, w tym również samego
siebie, Wuj. Nigdy wcześniej tak nie powiedział. Musiał to gdzieś w telewizji
słyszeć.
-
Jakie
niby plany?! - oburzyła się Mama Kwiatkowska - siedzenie w fotelu? Picie piwa?
Oglądanie telewizji? Picie wódki z Kataryniarzem i Bronkiem?!
-
Kataryniarz
i Bronek są super! - westchnęła Dżesika - możemy zostać u Wuja?
-
Wy
chyba powariowaliście! Idziemy! Natychmiast! - zakomenderowała. Poszli, a Wuj
Niechluj wziął ryczkę spod śmietnika i poszedł do domu.
Po dwóch godzinach, czyli mniej
więcej takim czasie ile zajmuje wycięcie z kartonu i pomalowanie postaci, w
drzwiach Wuja znów stanęła Mama Kwiatkowska. Nie było Pucołowatego Kapitana, a
dzieci czekały przed kamienicą, za to Mama Kwiatkowska trzymała w ręku
kartonową kukłę policjanta.
-
Wuju
Niechluju - odezwała się Mama Kwiatkowska zmienionym głosem udającym głos
wąsatego policjanta - nazywam się komendant Tomisław Majchrzak, jestem
policjantem i przyszedłem cię aresztować.
-
Za
co? - zdziwił się Wuj, bo nie pamiętał, żeby ostatnio popełniał jakieś
przestępstwo.
-
Śledztwo
wykazało - ciągnęła Mama Kwiatkowska głosem policjanta - że skłamałeś w Sądzie w
sprawie ustalenia ojcostwa nieletniego Matjaska. Zeznałeś, że nie znasz
Wiesława Szwarca, Drobnego Sklepikarza, a przecież znasz go dobrze.
-
No
tak - przyznał Wuj zastanawiając się, skąd Kartonowy Policjant o tym wie.
-
Dlatego
aresztuję cię na dwa miesiące, będziesz siedział w celi o chlebie i wodzie,
żadnego piwka, wódeczki, koleżków. Podoba ci się taki pomysł?
-
Nie
bardzo - szczerze odpowiedział Wuj.
-
Jutro
cię przyjdę aresztować, bo dziś… nie wziąłem kajdanek. Zaaresztuję cię Wuju
Niechluju i wtrącę do paskudnej celi, chyba, że cię nie zastanę, bo będziesz
akurat płynął statkiem z Mamą Kwiatkowską.
I poszli.
Wuj Niechluj spakował tobołek,
sprawdził, czy gaz jest wyłączony i był gotowy do drogi.
Spotkali się nad Wartą - bo skąd inąd
można wyruszyć w rejs, jeśli nie znad rzeki? Mama Kwiatkowska miała na sobie
gustowną marynarską sukienkę w biało - granatowe pasy, Dżesika, Anula i Matjasek
byli ubrani w prawie czyste ubrania, a Wuj Niechluj wyglądał tak jak zawsze.
Pucołowaty Kapitan w białej marynarskiej czapce był już na statku i machał do
nich tłustą małą rączką.
-
Hop
hoooop, Mamo Kwiatkowska, hop hooop!
-
Hop
hoooop! - odkrzyknęła wesoło Mama Kwiatkowska.
-
Witajcie
szczury lądowe, zapraszam na pokład! - krzyczał.
-
Czy
i dla myszki lądowej znajdzie się miejsce w jakiejś przytulnej kajucie?
- chciała wiedzieć Mama Kwiatkowska.
-
Dla
ładnych myszek mamy kajutę kapitańską - zachichotał Kapitan.
Zaczęli wchodzić na statek, najpierw
Wuj Niechluj, potem Mama Kwiatkowska z kartonowym policjantem (tak na wszelki
wypadek, gdyby Wuj się odmyślił), Dżesika, Anula i… a gdzie podział się
Matjasek?
Gdy Mama Kwiatkowska zauważyła
zgubę, zdenerwowała się, wzięła dziewczynki i zaczęły się poszukiwania. Pół
godziny później znalazły chłopca jak bawił się na brzegu - dmuchał słomką żaby.
Mama Kwiatkowska bardzo się ucieszyła, żeby zaraz się zdenerwować- bała się, że
statek odpłynie bez nich. Pobiegli ile sił w nogach i na ile szybko można biec
po piasku w szpilkach - niestety, było za późno. Kotwica została podniesiona.
Statek wraz z Pucołowatym Kapitanem, Wujem Niechlujem i Policjantem z Kartonu odpływał.
-
Jesteś
okropny! - rwała włosy z głowy Mama Kwiatkowska - Mój rodzony brat przeciwko mnie
! To miały być moje wakacje Wuju Niechluju!! Ja miałam wreszcie wypocząć, a ty
miałeś się zająć z dziećmi, a zostawiasz nas na brzegu! O nic już cię nigdy nie
poproszę!!
Ryk silnika statku zagłuszał słowa
Mamy Kwiatkowskiej, dlatego Wuj, nieświadomy co ona do niego krzyczy, machał im
wesoło na pożegnanie. Ahoj przygodo!