Wujowi
Niechlujowi pogorszyło się znienacka i w środku dnia położył się do łóżka.
Bolało go wszystko co było do bolenia, począwszy od dużych owłosionych palców u
stóp z brudnymi zakrzywionymi paznokciami, poprzez strzelające i skrzypiące
stawy, sflaczałe mięśnie, kości, aż po czubek głowy z resztkami tłustych włosów
i z łupieżem. Dostał wysokiej gorączki, nie chciało mu się ani jeść, ani pić (w
tym piwa i wódki), ani nawet palić. Leżał, sapał, pocił się i śmierdział.
Rozległo
się nieśmiałe pukanie. To przyszedł Uduchowiony Poeta pożyczyć pół szklanki
cukru. Ponieważ Wuj leżał bez ruchu, gość sam dokładnie przeszukał szafki
kuchenne. Niestety, znalazł tylko sól i to w jednej zbitej bryle. Nie można
było jej nasypać do szklanki. To go ostatecznie załamało, usiadł przy stole i
gorzko zapłakał.
-
Wuju Niechluju, ja nie wiem co robić! - łkał - układam
piękne wiersze, ale nikogo to nie obchodzi, niektórzy nawet czytają, ale nikt
nie chce mi za nie płacić. A z czego ja mam żyć, jak niczego innego nie
potrafię robić? No z czego?! Nie będę przecież rachmistrzem ani admirałem!
To
powiedziawszy skupił się na płakaniu.
Do domu Wuja wbiegli nieoczekiwani
goście - Mama Kwiatkowska z trójką swoich dzieci - Matjaskiem, Czarną Anulą i
Dżesiką.
-
Co to za libacje w biały dzień Wuju Niechluju?! -
zdenerwowała się- nakazuję ci natychmiast wytrzeźwieć, wstać i zająć się
dziećmi. Ja muszę lecieć na dworzec kupić bilet dokądś.
I tyle ją
widzieli.
Kiedy
tylko drzwi za nią trzasnęły Matjasek zaczął wesoło skakać po brzuchu Wuja, a
Czarna Anula wdrapała się na parapet, żeby otworzyć okno. Dżesika postanowiła
zrobić ognisko, w tym celu zabrała się za przeszukiwanie szuflad ze
szpargałami.
Tymczasem
do mieszkania Wuja wpadła skąpo ubrana Kobieta Lekkich Obyczajów.
Nikt nie był zainteresowany jej
wdziękami - dzieci były zajęte zabawą, Wuj leżał obłożnie chory a Uduchowiony
Poeta pogrążył się w czarnej rozpaczy. Kobieta Lekkich Obyczajów niezrażona
puściła romantyczną muzykę i zaczęła rozpinać haftki swojej koronkowej bluzki.
Szło jej nieźle, w końcu sporo trenowała, ale w kulminacyjnym momencie
zaplątała się w rękawach i utknęła w wylocie bluzki. Mogły być dwie takiego
stanu rzeczy przyczyny - albo ubranie wstąpiło się w praniu, albo Kobieta
Lekkich Obyczajów przytyła w szyi.
-
Pomocy! - krzyczała, ale nikt nie zwracał na nią uwagi.
Matjasek
zmęczony skakaniem zasnął z głową w nogach Wuja Niechluja, Dżesika zdołała zgromadzić niezły stosik do
spalenia (w tym trochę banknotów, które znalazła w jakiejś starej książce), a
Anula, która nie mogła dosięgnąć klamki okna, postawiła na parapecie taboret i
wdrapała się na niego. Efekt był lepszy niż się spodziewała - mogła sięgnąć
karnisza.
Kobieta Lekkich Obyczajów krzyczała i
biegała po pokoju w samym staniku z fiżbinami, zaplątana w koronkową bluzkę, co
chwilę uderzając się to o szafę, to o meblościankę, to o kanciasty stół, przy
którym resztkami sił łkał wciąż Uduchowiony Poeta.
Anula
chwyciła karnisza i niechcący kopnęła taboret, przez co zawisła na rękach i
zaczęła krzyczeć przerażona. Dżesice udało się wyciągnąć zapałki z kieszeni
spodni śpiącego Wuja Niechluja i podpaliła stos. Na to wszystko weszła Mama
Kwiatkowska z Jowialnym Konduktorem.
- Do diabła z tobą Wuju Niechluju! Czy ty widzisz co tu się dzieje? Mówiłam ci, że masz wstać z łóżka i zakończyć imprezę, a ty tu burdel urządzasz, gołe baby zapraszasz? Wyszłam tylko na dworzec kupić bilety dokądś, a ty nie możesz zająć się dziećmi jak należy.
- Do diabła z tobą Wuju Niechluju! Czy ty widzisz co tu się dzieje? Mówiłam ci, że masz wstać z łóżka i zakończyć imprezę, a ty tu burdel urządzasz, gołe baby zapraszasz? Wyszłam tylko na dworzec kupić bilety dokądś, a ty nie możesz zająć się dziećmi jak należy.
- A pani skąd się wzięła? - zwróciła
się do Kobiety Lekkich Obyczajów - przecież Wuj Niechluj w życiu pani nie
zapłaci. Fajny stanik, z Loomi Loopi Looz?
- Nie, z koronki - odpowiedziała zapytana, która wreszcie zdołała się wyplątać z bluzki. Zostałam zapłacona z góry, proszę pani - dodała z dumą - tu mam kartkę z adresem - wręczyła ją Mamie Kwiatkowskiej
- Nie, z koronki - odpowiedziała zapytana, która wreszcie zdołała się wyplątać z bluzki. Zostałam zapłacona z góry, proszę pani - dodała z dumą - tu mam kartkę z adresem - wręczyła ją Mamie Kwiatkowskiej
- Złociutka! Trafiła pani pod zły adres! Została pani zamówiona dla
Sąsiada spod Szóstki, Rozwodnika!
-
A to przepraszam - rzekła Kobieta Lekkich Obyczajów na
odchodne.
- A ty jak zwykle masz szczęście Wuju Niechluju! Nie
zapłaciłeś, a na cycki popatrzyłeś. A miałeś się dziećmi zajmować! Ostatni raz
je przyprowadziłam do ciebie, chodźcie z mamusią skarby- zaświergotała, po czym
wzięła dzieci, Jowialnego Konduktora i wyszli dokądś.