czwartek, 24 grudnia 2015

Odcinek 25: Jak Wuj Niechluj za Gwiazdora robił

Wuj Niechluj siedział w swoim starym, zapoconym fotelu i cieszył się spokojem. Gretchen i Züza wyjechały na święta do Zürychu. Zastanawiał się właśnie, czy wpadnie do niego Kataryniarz z flaszką, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wuj zwlókł się ociężale z fotela.
Do mieszkania weszła Mama Kwiatkowska z dziećmi: rudą Dżesiką, czarną Anulą i Matjaskiem. Dzieci wyściskały wuja i popędziły do pokoju.
– Wuju Niechluju – powiedziała Mama – wiele razy już się na tobie zawiodłam, jednak dzisiaj jest wigilia, dzień wybaczania, więc ja ci teraz przebaczam. Zorganizujesz kolację wigilijną. Lucyna z Parku zaprosiła nas do siebie, ale nie mam zamiaru przychodzić i dawać ten pindzie powodu do chwalenia mi się prosto w twarz, że ma męża, a ja nie. Niech sczeźnie. Zjemy kolację u ciebie Wuju a ty przebierzesz się za Gwiazdora i zrobisz dzieciom niespodziankę.

– Czemu? – zapytał Wuj bez nadziei, że odzyska jeszcze spokój.
– Jak to czemu, to twoi siostrzeńcy, chyba możesz ten raz się nimi zająć, prawda? Zwłaszcza w taki dzień. Tu masz strój na przebranie i karpia, włóż go na razie do wanny. Ja mam jeszcze coś do załatwienia, wpadnę przed pierwszą gwiazdką.
Tyle ją widział. Wuj westchnął, poszedł do łazienki, wrzucił karpia do wanny i nalał wody. Potem wrócił do pokoju, gdzie Dżesika częstowała rodzeństwo niedopałkami z popielniczni.
– Czy to prawda, że spędzimy z tobą wigilię, Wuju? – zapytała radośnie Anula.
– Tak – odparł Wuj Niechluj.
– To super! – zawołał Matjasek. – A co tam mas?
– Nic – Wuj schował kostium za plecy.
Wuj poszedł do sypialni, żeby schować przebranie, a dzieci rozbiegły się po mieszkaniu.
– W łazience jest karp i pływa! – zawołała Anula.
– No tak, pewnie Wuj zabije go przed kolacją – powiedziała Dżesika.
– Nie chcę go zabijać! – Matjasek rozpłakał się.
– Nie rycz – uciszyła go Dżesika. – Bo Wuj usłyszy. Zabierzemy go i wypuścimy na wolność.
– A Wuj Niechluj się nie zdenerwuje jak zobacy, ze nie ma karpia? – zapytał Matjasek.
– Ty debilu – zganiła go Anula – Wuj nie korzysta z wanny, nie zauważy, że go nie ma.
Poszli do łazienki i próbowali wyciągnąć karpia z wanny, co nie było łatwe, bo ciągle im uciekał. W końcu Dżesika weszła do wody, złapała rybę i wyszła cała mokra. Zawinęli karpia w gazetę.
– Gdzie go weźmiemy? – zapytała Anula, kiedy wymknęli się z mieszkania.
– Nad Wartę – powiedziała Dżesika.
Ale kiedy minęli róg ulicy okazało się, że nie trzeba już nigdzie iść, bo karp umarł. Matjasek zaczął rozpaczliwie beczeć i zasmarkał się cały.

– Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach – powiedziała Dżesika. Gdzieś to niedawno przeczytała.
– Przecież karp nie może żyć na kolanach, bo ich nie ma – stwierdziła rezolutna Anula.
– Dlatego umarł – odparła Dżesika.
Wyrzucili karpia i wrócili do mieszkania Wuja z wciąż zapłakanym Matjaskiem.
– Co jest? – zapytał Wuj na ich widok.
W tej chwili rozległo się pukanie. Wuj otworzył drzwi i do mieszkania wszedł Katayniarz.
– Zobacz co znalazłem – powiedział. – Ktoś wyrzucił dobrego karpia, jeszcze świeżo w gazetę zawinięty. Chcesz?
– Już mam – odparł Wuj Niechluj.
– Trudno – powiedział Kataryniarz – mam też nalewkę.
– Hura! – zawołały dzieci i nawet Matjaskowi poprawił się humor.
Siedzieli tak i popijali, kiedy do mieszkania weszła Mama Kwiatkowska.
– Co ty robisz, Wuju Niechluju! – zawołała. – Pijecie sobie z koleżką alkohol, a zaraz powinniśmy zaczynać kolację! Pewnie nie zająłeś się nawet karpiem! O, tu jest, chociaż coś, ale dlaczego zawinąłeś go w gazetę? Zresztą nieważne, zajmę się tym, a ty – ściszyła głos – leć się przebrać. Zostawiłam ci prezenty w przedpokoju.
Poszła do kuchni z zawiniętym w gazetę karpiem a Wuj powlókł się do sypialni po kostium. Kataryniarz dalej sączył z dziećmi nalewkę, teraz było mniej osób do podziału, więc nalewał szczodrze.
Nagle usłyszeli dzwonek i głośne „ho ho ho!”. Do pokoju wszedł Wuj Niechluj przebrany za Gwiazdora.
– Gwiazdor! – zawołały dzieci.
Wuj Niechluj pamiętał, jak w dzieciństwie Dziad zza krat przebierał się dla niego i Mamy, więc wiedział, jak się zachować.

– Zamknąć mordy – powiedział.
Dzieci podskakiwały z radości.
– Masz prezenty Gwiazdorze? – wołały.
– Nie – odparł Wuj Niechluj, bo zapomniał odebrać je od Mamy Kwiatkowskiej. Poszedł jej poszukać.
W tej chwili usłyszeli drugie „ho ho ho!” i do mieszkania wszedł Sąsiad spod szóstki, rozwodnik, przebrany za Gwiazdora. Chciał zrobić niespodziankę Mamie Kwiatkowskiej.
– Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? – zapytał zmienionym głosem, ale dzieci od razu poznały się na oszustwie.
– Ty nie jesteś Gwiazdorem! – zawołałą Anula a Matjasek zaczął ryczeć wniebogłosy. Zwabiona hałasem do pokoju wpadła Mama.
– Co to za wrzaski, nie mogę nawet ugotować karpia? – zapytała zdenerwowana.
– A może są tu jakieś niegrzeczne dziewczynki? – zapytał Sąsiad spod szóstki i uszczypnął ją w tyłek.
Mama podskoczyła oburzona.
– Wuju Niechluju, jak śmiesz! To ja haruję w tej kuchni, żeby zrobić nam kolację wigilijną, a ty zamiast sprawić dzieciom przyjemność silisz się na chamskie dowcipy! Mogłam się spodziewać, że znowu się na tobie zawiodę, ale ty tak chciałeś się dla nich przebrać, że uległam, ale koniec z tym! Możesz być pewny, że już nigdy nie zostawię ich pod twoją opieką!
Wzięła dzieci za ręce.
– Chodźcie, zapomniałam, że Gwiazdor był już u nas i zostawił wam mnóstwo prezentów.
Wyprowadziła dzieci z mieszkania a za nią poleciał, dźwigając paczki z przedpokoju, zdumiony Sąsiad spod szóstki, rozwodnik.

Wuj Niechluj wrócił do pokoju, ale zastał tylko Kataryniarza dokańczającego butelkę. Wzruszył ramionami, bo właśnie pojawiła się pierwsza gwiazdka. Usiadł przy stole i podzielił się ze starym przyjacielem resztą nalewki.