Wuj
Niechluj siedział w swoim starym, zapoconym fotelu i cieszył się spokojem.
Gretchen i Züza wyjechały na święta do Zürychu. Zastanawiał się właśnie, czy
wpadnie do niego Kataryniarz z flaszką, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
Wuj zwlókł się ociężale z fotela.
Do
mieszkania weszła Mama Kwiatkowska z dziećmi: rudą Dżesiką, czarną Anulą i
Matjaskiem. Dzieci wyściskały wuja i popędziły do pokoju.
–
Wuju Niechluju – powiedziała Mama – wiele razy już się na tobie zawiodłam,
jednak dzisiaj jest wigilia, dzień wybaczania, więc ja ci teraz przebaczam.
Zorganizujesz kolację wigilijną. Lucyna z Parku zaprosiła nas do siebie, ale
nie mam zamiaru przychodzić i dawać ten pindzie powodu do chwalenia mi się
prosto w twarz, że ma męża, a ja nie. Niech sczeźnie. Zjemy kolację u ciebie
Wuju a ty przebierzesz się za Gwiazdora i zrobisz dzieciom
niespodziankę.
–
Czemu? – zapytał Wuj bez nadziei, że odzyska jeszcze spokój.
–
Jak to czemu, to twoi siostrzeńcy, chyba możesz ten raz się nimi zająć, prawda?
Zwłaszcza w taki dzień. Tu masz strój na przebranie i karpia, włóż go na razie
do wanny. Ja mam jeszcze coś do załatwienia, wpadnę przed pierwszą gwiazdką.
Tyle
ją widział. Wuj westchnął, poszedł do łazienki, wrzucił karpia do wanny i nalał
wody. Potem wrócił do pokoju, gdzie Dżesika częstowała rodzeństwo niedopałkami
z popielniczni.
–
Czy to prawda, że spędzimy z tobą wigilię, Wuju? – zapytała radośnie Anula.
–
Tak – odparł Wuj Niechluj.
– To
super! – zawołał Matjasek. – A co tam mas?
–
Nic – Wuj schował kostium za plecy.
Wuj
poszedł do sypialni, żeby schować przebranie, a dzieci rozbiegły się po
mieszkaniu.
– W
łazience jest karp i pływa! – zawołała Anula.
– No
tak, pewnie Wuj zabije go przed kolacją – powiedziała Dżesika.
–
Nie chcę go zabijać! – Matjasek rozpłakał się.
–
Nie rycz – uciszyła go Dżesika. – Bo Wuj usłyszy. Zabierzemy go i wypuścimy na
wolność.
– A
Wuj Niechluj się nie zdenerwuje jak zobacy, ze nie ma karpia? – zapytał
Matjasek.
– Ty
debilu – zganiła go Anula – Wuj nie korzysta z wanny, nie zauważy, że go nie
ma.
Poszli
do łazienki i próbowali wyciągnąć karpia z wanny, co nie było łatwe, bo ciągle
im uciekał. W końcu Dżesika weszła do wody, złapała rybę i wyszła cała mokra.
Zawinęli karpia w gazetę.
–
Gdzie go weźmiemy? – zapytała Anula, kiedy wymknęli się z mieszkania.
–
Nad Wartę – powiedziała Dżesika.
Ale
kiedy minęli róg ulicy okazało się, że nie trzeba już nigdzie iść, bo karp
umarł. Matjasek zaczął rozpaczliwie beczeć i zasmarkał się cały.
–
Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach – powiedziała Dżesika. Gdzieś to
niedawno przeczytała.
–
Przecież karp nie może żyć na kolanach, bo ich nie ma – stwierdziła rezolutna
Anula.
–
Dlatego umarł – odparła Dżesika.
Wyrzucili
karpia i wrócili do mieszkania Wuja z wciąż zapłakanym Matjaskiem.
– Co
jest? – zapytał Wuj na ich widok.
W
tej chwili rozległo się pukanie. Wuj otworzył drzwi i do mieszkania wszedł
Katayniarz.
–
Zobacz co znalazłem – powiedział. – Ktoś wyrzucił dobrego karpia, jeszcze
świeżo w gazetę zawinięty. Chcesz?
–
Już mam – odparł Wuj Niechluj.
–
Trudno – powiedział Kataryniarz – mam też nalewkę.
–
Hura! – zawołały dzieci i nawet Matjaskowi poprawił się humor.
Siedzieli
tak i popijali, kiedy do mieszkania weszła Mama Kwiatkowska.
– Co
ty robisz, Wuju Niechluju! – zawołała. – Pijecie sobie z koleżką alkohol, a
zaraz powinniśmy zaczynać kolację! Pewnie nie zająłeś się nawet karpiem! O, tu
jest, chociaż coś, ale dlaczego zawinąłeś go w gazetę? Zresztą nieważne, zajmę
się tym, a ty – ściszyła głos – leć się przebrać. Zostawiłam ci prezenty w przedpokoju.
Poszła
do kuchni z zawiniętym w gazetę karpiem a Wuj powlókł się do sypialni po
kostium. Kataryniarz dalej sączył z dziećmi nalewkę, teraz było mniej osób do
podziału, więc nalewał szczodrze.
Nagle
usłyszeli dzwonek i głośne „ho ho ho!”. Do pokoju wszedł Wuj Niechluj przebrany
za Gwiazdora.
–
Gwiazdor! – zawołały dzieci.
Wuj
Niechluj pamiętał, jak w dzieciństwie Dziad zza krat przebierał się dla niego i
Mamy, więc wiedział, jak się zachować.
–
Zamknąć mordy – powiedział.
Dzieci
podskakiwały z radości.
–
Masz prezenty Gwiazdorze? – wołały.
–
Nie – odparł Wuj Niechluj, bo zapomniał odebrać je od Mamy Kwiatkowskiej.
Poszedł jej poszukać.
W
tej chwili usłyszeli drugie „ho ho ho!” i do mieszkania wszedł Sąsiad spod
szóstki, rozwodnik, przebrany za Gwiazdora. Chciał zrobić niespodziankę Mamie
Kwiatkowskiej.
–
Czy są tu jakieś grzeczne dzieci? – zapytał zmienionym głosem, ale dzieci od
razu poznały się na oszustwie.
– Ty
nie jesteś Gwiazdorem! – zawołałą Anula a Matjasek zaczął ryczeć wniebogłosy.
Zwabiona hałasem do pokoju wpadła Mama.
– Co
to za wrzaski, nie mogę nawet ugotować karpia? – zapytała zdenerwowana.
– A
może są tu jakieś niegrzeczne dziewczynki? – zapytał Sąsiad spod szóstki i
uszczypnął ją w tyłek.
Mama
podskoczyła oburzona.
–
Wuju Niechluju, jak śmiesz! To ja haruję w tej kuchni, żeby zrobić nam kolację
wigilijną, a ty zamiast sprawić dzieciom przyjemność silisz się na chamskie
dowcipy! Mogłam się spodziewać, że znowu się na tobie zawiodę, ale ty tak
chciałeś się dla nich przebrać, że uległam, ale koniec z tym! Możesz być pewny,
że już nigdy nie zostawię ich pod twoją opieką!
Wzięła
dzieci za ręce.
–
Chodźcie, zapomniałam, że Gwiazdor był już u nas i zostawił wam mnóstwo
prezentów.
Wyprowadziła
dzieci z mieszkania a za nią poleciał, dźwigając paczki z przedpokoju, zdumiony
Sąsiad spod szóstki, rozwodnik.
Wuj
Niechluj wrócił do pokoju, ale zastał tylko Kataryniarza dokańczającego
butelkę. Wzruszył ramionami, bo właśnie pojawiła się pierwsza gwiazdka. Usiadł
przy stole i podzielił się ze starym przyjacielem resztą nalewki.