piątek, 23 grudnia 2016

Odcinek 32: Jak Wuj Niechluj karpie załatwił

Zostało raptem kilka dni do Świąt, kiedy niespodziewanie zniknął Wuj Niechluj. W zasadzie nie wiadomo było, kiedy dokładnie przepadł, nikt go nie szukał, dopóki nie zaczął być potrzebny. Ktoś musiał zabić wigilijne karpie, które od połowy grudnia pływały w wannie wybałuszając oczy zaskoczone niewielkim metrażem. Przyniósł je Sąsiad Spod Szóstki, Rozwodnik, załatwił od szwagra, który znał kogoś, kto zna kogoś, kto ma znajomą w Centrali Rybnej. Wuj do niewielu rzeczy się nadawał, ale do zabicia karpii akurat tak.
- Gdzie jest, gdzież on jest? - denerwowała się Mama Kwiatkowska patrząc na puste miejsce, w którym zazwyczaj przesiadywał.
- Nie denehwuj się o niego, pewnie jest cały i zdhów - uspokajała ją Gretchen.
- Jestem o tym przekonana. Złego diabli nie biorą! Ale kto zajmie się karpiami?
- Pewnie hychło whóci. Może przedłużyły się czyjeś imieniny, np. Bahbahy było czwahtego decembha - Gretchen szybko opanowała polskie zwyczaje.
- Pewnie gdzieś leży - wściekała się Mama K. Ale ponieważ była kobietą przedsiębiorczą, szybko znalazła rozwiązanie.
- Sąsiedzie Spod Szóstki, Rozwodniku - zwróciła się do Sąsiada Spod Szóstki, Rozwodnika - sąsiad nawarzył mi tych karpi, to niech teraz je sąsiad wypije...tfu... zabije! Co ja mam z nimi zrobić, biedna, słaba, kobietka, zupełnie zdana na łaskę mężczyzn, silnych, a z pana to prawdziwie silny mężczyzna.
- No tak - sąsiad chciał stanąć na wysokości, zadania, ale w ostatniej chwili się przeląkł i uciekł spod drzwi wujowej łazienki
Mama Kwiatkowska podjęła decyzję, że więcej go o nic nie poprosi. Przy okazji doszła do życiowego wniosku, że jak ktoś jest dobry w jednym, to nie znaczy, że zna się też na czymś innym.
  Wybrała się na komisariat policji, gdzie zażądała widzenia z komendantem.
- Tomisławie, czy ty kiedyś kogoś zabiłeś? - zagruchała kajdankami lubieżnie.
- Yyyy... no... tego - zastanawiał się komendant - na pewno prawie tak.
- To mam dla ciebie doskonałą okazję, zabijesz moje karpie wigilijne. No co? Do czego nosisz pistolet?
- Do kabury - odpowiedział rezolutnie i zgodnie z prawdą.

Już prawie się poddał, ale na szczęście ktoś zgłosił morderstwo na tle rabunkowym, chociaż podejrzane, bo nic nie zginęło. Musiał tam się udać w trybie natychmiastowym.
- Do diabła z facetami! Nigdy ich nie ma, gdy są potrzebni! - przeklinała pod nosem Mama Kwiatkowska, jednocześnie obmyślając nowy plan. 
 W głowie przeglądała katalog swoich aktualnych, byłych i potencjalnych narzeczonych, ale wszyscy którzy przyszli jej do głowy byli zajęci pomaganiem żonom w przygotowaniach świątecznych. Na nikim nie mogła polegać. Uzmysłowiła sobie, że jedynym bliskim mężczyzną, który nie jest uwikłany w żadne relacje rodzinne, to jej syn Matjasek. Czas najwyższy, żeby stał się prawdziwym mężczyzną. Najlepiej będzie go przekupić słodyczami.
 - Nie sce słodycy, nie sce zabijać Reksia, Puchatka, Fafika i Dżodżo! - rozbeczał się i osmarkał od razu.
- Tak nazwałeś karpie? Ślicznie - pogłaskała synka po głowie - to skoro tak kochasz zwierzęta, to mam inny pomysł na nagrodę. Za zabicie karpi Wuj Niechluj pójdzie z tobą do Zoo, zobaczysz nowe wombaty.
- Akurat! Słysałem jak mówiłaś, ze gdzieś lezy! Wuj na pewno znowu umarł i nie pójdzie ze mną do zoo! - rozdarł się wniebogłosy.
- Kill'em all! - wydarła się znienacka Züza, która konsekwentnie odmawiała nauki języka polskiego.
- Züza! Ty ... dziwne dziecko. Dlaczego wcześniej nie pomyślałam, oczywiście, ty słuchasz tej satanistycznej muzyki, na pewno zabicie karpi sprawi ci wielką frajdę! Zrobisz to dla cioci, kochanie? - przymilała się do dziewczynki, bojąc się, że ta się rozmyśli.
Züza spojrzała na nią spode łba. Zastanawiała się czym najefektowniej rozwalić ryby. Najlepszy byłby dynamit, granat, albo chociaż siekiera. Niestety, żadnej z tych broni nie miała akurat pod ręką. I wtedy przypomniała sobie stare niemieckie przysłowie, które brzmi: „Bestens ist toten das Keil mit dem Keil” (niem. Najlepiej jest zabić klin klinem) i zdecydowała, że to jest najlepsza opcja. Zabije karpia karpiem.
W tym celu udała się do Sąsiada Spod Szóstki Rozwodnika, żeby pożyczyć karpia do zabicia. Sąsiad się bardzo ucieszył, bo w duchu liczył, że jego karp też polegnie i będzie miał problem z głowy.
Wszyscy w napięciu obserwowali Züzę zbliżającą się do łazienki z karpiem sąsiada trzymanym oburącz. Nie zapaliła światła, żeby dodać dramatyzmu tej chwili. Otworzyła drzwi, weszła, zamachnęła się i z całej siły zdzieliła karpiem.... głowę Wuja, który jak się okazało, cały czas siedział w wannie.

- Ty stary ramolu, czyś ty kompletnie zdurniał? Po jakiego grzyba siedzisz w tej wannie? Szukamy cię od tygodni!
- Bo nie ma fotela - zamruczał Wuj.
- Jak to nie ma... - Mama wybiegła do pokoju, żeby zaraz wrócić - fotel jest przecież, tylko służy za stojak pod choinkę. Tymczasowo! Nie mogłeś usiąść na jakiejś ryczce, tylko włazisz do wanny? I gdzie są moje karpie do cholery?!
Wuj palcem pokazał pod siebie.
- Danke schön!!! - Zuza wybiegła z płaczem.
- Widzisz co narobiłeś? Popsułeś całą zabawę temu biednemu zagranicznemu dziecku. W dodatku na wigilię będziemy jeść płaskie karpie. Jesteś z siebie zadowolony? O nic, dosłownie o nic nie można cię poprosić, wszystko zawsze musisz spierdolić. I po świątecznej atmosferze, pięknie dziękuję. Dzieci, wychodzimy!
Już wychodziła, ale jeszcze się cofnęła, żeby wycedzić przez zęby bratu, który utknął w wannie:
- Wesołych Świąt!
- Wujowych - mruknął pod nosem Wuj. Nie wiadomo co miał na myśli i czy dokładnie to słowo właśnie powiedział.


sobota, 19 listopada 2016

Odcinek 31: Jak Wuj Niechluj dziesięciolecie obchodził

 Z okazji 10-cio lecia Teatru Reżyser Anna Chwała Czasem Na Wysokościach obiecała wieczór pełen niespodzianek. Nie przypuszczała tylko, że sama będzie zaskakiwana wielokrotnie.
Najpierw zdziwiła się kiedy wśród zaproszonych gości zobaczyła niezaproszonych: Wuja Niechluja, Bronka i Kataryniarza. I nagle uświadomiła sobie jaki błąd popełniła informując na plakatach o wspólnym stole. Większość gości dobrze zrozumiała, że wspólny oznacza, że każdy powinien coś przynieść, ale kompani od flaszki zinterpretowali to po swojemu: „jak dają to brać”. Niestety, nie wszystko poszło po ich myśli. Kiedy już napełnili brzuchy owocowym ciastem Julity i napili się wina, które przyniosła któraś Anna, chcieli wyjść, myśląc, że to koniec.
Ku ich rozpaczy, właśnie rozpoczął się spektakl i musieli zostać.
- Dobra jest, najwyżej się zdrzemniemy – pocieszał kolegów rezolutny Bronek.
- Eee – machnął ręką Wuj Niechluj.
         Ale spać im też nie było dane, bo aktorzy na scenie zachowywali się dość głośno i byli dziwnie ubrani.
- Ciekawe gdzie sprzedają takie złote kalesony – naigrywał się Bronek.
I kiedy wydawało się, że już nic nie zakłóci zasłużonej drzemki Wuja w wygodnym fotelu teatralnym, znienacka obsiadły go siostrzeńcy: Ruda Dżesika, Czarna Anula i Zasmarkany Matjasek.
- Wuju Niechluju, mama szuka cię po całym mieście – żaliła się Anula.
- Giry mnie bolą od tego łażenia – narzekała Dżesi.
- A mi się sce jeść – buzia Matjaska niebezpiecznie ułożyła się w podkówkę.
- To zjedz se smarki! – poradziła serdecznie Anula.
- Cisza dzieci! Jesteście w teatrze, trochę kultury tej! – zdenerwowała się Kobieta, Która Przychodziła Na Wszystkie Spektakle.
         W tym momencie zjawiła się Mama Kwiatkowska. Nadeszła nie od tej strony, od której powinna. Nie miała takiego zamiaru, chciała tylko odnaleźć brata, ale otworzyła niewłaściwe drzwi i od razu znalazła się na scenie. Ani trochę się tym nie przejęła.
- Jesteś tu Wuju Niechluju? – zawołała w kierunku widowni. Nie dostrzegła brata, który siedział w drugim rzędzie, bo oślepiły ją reflektory. Dzieci próbowały do niej krzyczeć, ale Kobieta, Która Przychodziła Na Wszystkie Spektakle przywiązała je do krzeseł i zakneblowała im usta.

          Wściekła Mama Kwiatkowska już chciała zejść ze sceny, ale wtem jej uwagę przykuł piękny aktor z niezwykle seksowną bródką. Wiele się nie zastanawiając poprawiła obfity biust, rozpięła jeszcze jeden guziczek obcisłej koszuli i delikatnie podciągnęła już i tak kusą mini. Przygryzła usta, poprawiła lok i ruszyła do ataku. Gdy była już zupełnie blisko zrozumiała, że bródka nie jest prawdziwa, a aktor z pewnością jej kogoś przypomina. I wtedy przeszył ją gwałtowny dreszcz, gdy uzmysłowiła sobie skąd go zna.
- Kolega z Kołobrzega?! – ucieszyła się i jeszcze bardziej podnieciła na wspomnienie ognistego romansu sprzed lat.
- Pani Ewuniu… - zarumienił się aktor pod scenicznym makijażem. Chociaż był mistrzem improwizacji, ta sytuacja zaskoczyła go. Jego żonę siedzącą na widowni również.

        Kobieta, Która Widziała Wszystkie Spektakle wiedziała, że tego nie ma w scenariuszu i że kobieta na scenie pojawiła się przypadkowo. W dodatku dostrzegła uderzające podobieństwo pomiędzy nią a dziećmi, które była zmuszona unieruchomić. Zawsze chętna do pomocy pobiegła do Reżyser Anny Chwały Czasem Na Wysokościach z propozycją gwałtownego usunięcia napalonej baby ze sceny. Lubiła mieć wszystko pod kontrolą. Wietrzyła katastrofę i chciała za wszelką cenę jej zapobiec.
- Zostaw ją, poradzą sobie – reżyser pozostała niewzruszona. Była ciekawa jak się sytuacja rozwinie.
- Ale ona gotowa go tam zgwałcić!
- I bardzo dobrze. Teatr to burdel – cieszyła się reżyser, bo lubiła sprawdzać umiejętności swoich aktorów. Wpadła na pomysł, żeby Mamę Kwiatkowską zaangażować do kolejnego odcinka ObSceny.
         Akcja rozwijała się w pożądanym przez wszystkich kierunku, martwił się tylko Kolega z Kołobrzega, bo nie bardzo wiedział na ile sobie może w tej improwizacji pozwolić. Ale jego obawy słabły z każdym kolejnym natarciem Mamy Kwiatkowskiej. W końcu, czego się nie robi dla sztuki?
         I kiedy mieli już przejść do konkretów, Dżesice udało się zrobić pożytek ze swojego scyzoryka i dzieciom udało się wyswobodzić. Wbiegły na scenę, żeby podzielić się z mamą dobrą wiadomością: na widowni siedzi Wuj Niechluj.
- Ty jesteś naprawdę nienormalny! – zwróciła się do brata Mama Kwiatkowska zapinając bluzkę, którą rozpiął Kolega z Kołobrzega – pozwalasz dzieciom oglądać takie nieprzyzwoite sceny?! Przecież to nie jest miejsce dla nich! Powinieneś je zabrać do parku,  na basen, albo chociaż na kręgle, jak inni wujowie, a nie narażać na takie widoki. Miarka się przebrała, dziękuję ci bardzo.  Nigdy więcej cię o nic nie poproszę, zapamiętaj to sobie raz na zawsze.
         Już kompletnie ubrana skierowała się do wyjścia, a dzieci za nią z żalem, że spędziły z Wujem tak mało czasu. Na odchodne Mama Kwiatkowska puściła oko do Kolegi, żeby wiedział, że to jeszcze nie koniec, a do Wuja rzuciła:
- Co ci do łba w ogóle strzeliło, żeby przychodzić do teatru? To jakiś burdel jest!
- A nie mówiłam? – cieszyła się Reżyser Anna Chwała Czasem Na Wysokościach.




piątek, 1 lipca 2016

Odcinek 30: Jak Wujowi Niechlujowi wakacje zaplanowano


Był słoneczny pierwszy lipca i Wuj Niechluj, leżąc na zakurzonym tapczanie drapał się po owłosionym brzuchu i rozmyślał. Rzadko mu się to zdarzało, ale tym razem okazja była wyjątkowa. Gretchen i Züza wyjechały na wakacje do München, co oznaczało, że Wuj będzie miał całe mieszkanie dla siebie przez dwa miesiące. Zastanawiał się właśnie, co będzie mógł robić przez ten czas.

W zeszłym roku odbył wbrew własnej woli bardzo męczącą wycieczkę po Europie. W tym roku zostanie w domu, popijając w spokoju jedno piwko za drugim – a kiedy mu się znudzi, zaprosi Kataryniarza i Bronka i będą pili razem. To będą bardzo udane wakacje.
W tym momencie drzwi mieszkania otworzyły się gwałtownie na oścież i do środka wparowała trójka siostrzeńców Wuja – ruda Dżesika, Matjasek i czarna Anula.
– Ale fajnie, Wuju Niechluju! – zawołała Dżesika – zostaniemy z tobą na całe wakacje!
– Ja sce się bawic z Wujem! – krzyknął Matjasek – Wuju Nichluju, pobawis się z nami?
– Nie – odparł Wuj, bo miał nieco inne plany.
– Wuj jest zmęczony, debilu – skarciła brata Anula – nie chce mu się bawić jak jest gorąco!
– Nieprawda! – zasmarkał się Matjasek – będzies się z nami bawic, prawda Wuju?
Wuj chciał znowu odpowiedzieć „nie”, ale żeby nie sprawić Matjaskowi przykrości nie powiedział nic. Poszedł do kuchni i po chwili wrócił z butelką piwa. Podał ją siostrzeńcowi.
– Dziękuję, Wuju! – powiedział Matjasek – strasnie sce mi się pić!
Mama nauczyła go, że kiedy ktoś oferuje mu alkohol, należy grzecznie podziękować. Przechylił butelkę i zaczął chciwie łykać piwo, rozlewając sporo wokół siebie.
– Jak pijesz, bałwanie! – krzyknęła Anula – Wszystko rozlejesz! Ja też chcę!
Ale Matjasek wstał i pognał na krótkich nóżkach do łazienki, z ustami przyssanymi do butelki. Anula pognała za nim.
– Wuju Niechluju – zagadnęła Dżesika – masz może zapalić?
Wuj miał ostatniego papierosa w paczce. Bardzo chciał go wypalić po skończeniu piwa, ale piwo oddał Matjaskowi, więc było mu teraz wszystko jedno. Podał papierosa Dżesice.
– Dzięki, jesteś najlepszy Wuju – odparła Dżesika i poszła szukać zapałek.
Z łazienki dobiegł dźwięk tłuczonego szkła i głośny płacz. Po chwili pojawiła się Anula z podbitym okiem i zasmarkany Matjasek, cały mokry od piwa.
– A Anu… nu… laaa wylała na m-nie pi.. piwooooo – płakał, pociągając nosem.
– Dobrze ci tak, nie chciałeś się podzielić – burknęła Anula obrażona.
Wuj Niechluj złapał Matjaska, zaniósł go do łazienki i wrzucił do wanny, po czym odkręcił wodę. Matjasek, który nie lubił brać kąpieli, zaczął wierzgać jak młode źrebiątko.
– Uspokój się, głupku – powiedziała Anula, zaglądając do wanny – musisz się umyć, bo lepisz się od piwa. Przy okazji będziesz miał wyprane ciuchy – dodała rezolutnie.
– Ja nie sceeee! – wył Matjasek.
– Ja się tym zajmę, Wuju Niechluju – powiedziała Anula. W przyszłości chciała badać oceany i bardzo zainteresowała ją reakcja Matjaska na kontakt ze środowiskiem wodnym.
Wuj wzruszył ramionami i wrócił do pokoju, gdzie Dżesika próbowała zadeptać płomienie rozchodzące się po dywanie.
– Upuściłam zapałkę – wyznała na widok Wuja.
Wuj Niechluj westchnął. Schylił się, podniósł nadpalony dywan i zwinął go w rulon. Zaniósł go do łazienki i wrzucił do wanny, przykrywając ryczącego Matjaska.
– O rany, teraz w ogóle go nie słychać! – krzyknęła Anula z podziwem.

Wuj Niechluj wrócił do pokoju, w którym Dżesika otworzyła okno, aby pozbyć się dymu.
– Zobacz, Wuju Niechluju – zawołała przez ramię – ludzie na ulicy gapią się na nasze okno. Teraz pokazują palcami. Teraz wbiegają na klatkę schodową.
Po chwili rozległo się walenie w drzwi. Wuj powlókł się do korytarza. Przez wizjer zobaczył tłum ludzi zgromadzonych na wycieraczce pod jego drzwiami. Mieli przerażone miny.

Wuj otworzył drzwi i ludzie zaniemówili na chwilę na jego widok, po czym zaczęli krzyczeć jeden przez drugiego.
– Co tu się dzieje, Wuju, z twojego mieszkania wydobywa się dym…!
– Czy wznieciłeś pożar, Wuju…?
– Chcesz wyłudzić odszkodowanie…?
– Mój Boże, co z dziećmi…!
Dżesika wyjrzała na korytarz, ciekawa o co to całe zamieszanie. W tej chwili na przód tumu przepchnął się listonosz.
– Mam dla ciebie list, Wuju Niechluju – powiedział, wyciągając rękę z kopertą.
Wuj, zrezygnowany, wziął kopertę i otworzył ją. W środku był list od Mamy Kwiatkowskiej.
Drogi Wuju Niechluju
Wiedziałam, że nie mogę na ciebie liczyć. Nie pomogłeś mi w organizacji tegorocznych wakacji, choć prosiłam cię o to wiele razy. Zresztą, może i lepiej się stało, jeszcze znów ukradłbyś mi zasłużony wypoczynek. Nic z tego!
Wyjeżdżam we wspaniałą podróż z Sąsiadem spod szóstki, rozwodnikiem. To naprawdę czarujący mężczyzna – wziął mnie… z zaskoczenia i zaproponował wspólny wyjazd. Nie powiem ci dokąd się udajemy, bo nie chcę żebyś nas niepokoił. Powinieneś wiedzieć, że bardzo się na tobie zawiodłam – pewnie spodziewasz się teraz, że powiem, że więcej nie zostawię dzieci pod twoją opieką – otóż nie! Zajmiesz się nimi podczas wakacji, jak porządny Wuj i udowodnisz mi, że zasługujesz na moje zaufanie. Mam nadzieję, że tym razem mnie nie zawiedziesz, bo w przeciwnym razie możesz być pewny, że już więcej nie zobaczysz dzieci na oczy.
Całusy
Ewa
Ps. Wracam dopiero we wrześniu
Ps. 2 Nie mogłam zostawić ci żadnych pieniędzy, więc musisz utrzymywać dzieci sam.

Wuj skoczył czytać list. Zza jego nóg wyjrzał Matjasek, przemoczony od stóp do głów, ale szczęśliwy.
– Jestem cysty – oznajmił z dumą.
– Mój Boże, czy to dziecko kąpało się samo?! – wykrzyknęła jedna z kobiet.
Wuj spojrzał na nią powoli. Do ociekającego Matjaska dołączyła Anula, również cała mokra.
– Jakie to dziecko jest brudne! – zawołała inna kobieta. – Taką ma czarną buzię, coś ty z nią robił, Wuju Niechluju?!

Wuj bez słowa zatrzasnął drzwi. Spojrzał na Dżesikę, wciąż śmierdzącą dymem i na mokrych Anulę i Matjaska. Potem zerknął na list, który wciąż trzymał w ręce i zrozumiał, że przecież tak naprawdę nie mogło być inaczej.

sobota, 25 czerwca 2016

Odcinek 29: Jak Wuj Niechluj na zakończenie roku się wybrał

Do drzwi Wuja Niechluja, drzemiącego smacznie na zapoconym tapczanie (upał w tym roku doskwierał niemiłosiernie), rozległo się znienacka agresywne pukanie. Wuj przebudził się niechętnie i powlókł sprawdzić, kto nachodzi go o tak wczesnej porze, choć miał już swoje przypuszczenia.
Po chwili do mieszkania wpadła Mama Kwiatkowska z Rudą Dżesiką. Obie były ubrane odświętnie.
– Wuju Niechluju – zaczęła Mama, zanim Wuj zdążył się odezwać – pewnie nie pamiętasz, bo sprawy tej rodziny mało cię obchodzą, że dzisiaj Dżesika ma zakończenie roku szkolnego…
– W przyszłym roku idę do gimnazjum! – pochwaliła się Dżesika. Jako wyjątkowo bystre dziecko poszła do szkoły rok wcześniej.
– No właśnie – kontynuowała Mama – ktoś powinien z nią pójść na uroczystość ukończenia podstawówki. Mówiąc „ktoś” mam na myśli ciebie, Wuju, bo ja nie mogę – mam umówione spotkanie z Bankierem Rodżerem w sprawie obcią… zaciągnięcia kredytu. Dlatego ty musisz pójść z Dżesiką.
– Czemu? – zapytał Wuj.
– Jak to, czemu? Czy nie pamiętasz, Wuju, kiedy my byliśmy w szkole? Ojciec zawsze przychodził na zakończenie roku, chyba, że akurat siedział w więzieniu to przychodziła matka, ale i tak brali ją za ojca.
– Ja nie jestem ojcem – próbował walczyć Wuj, ale bez przekonania.
– Pewnie, że nie! I bardzo dobrze, nie nadawałbyś się, ty miałbyś wychować dzieci? Ale jesteś Wujem i chociaż w tym powinieneś starać się być jak najlepszy. Dlatego pójdziesz z Dżesiką na zakończenie roku! Bez gadania!
– Hura! – zawołała Dżesika podekscytowana. Nie mogła się doczekać, żeby pochwalić się jakiego ma fajnego Wuja – inne dzieciaki pękną z zazdrości!
– Ubierz się elegancko Wuju, nie chcę, żeby mnie przez ciebie wytykano palcami! – zawołała Mama na odchodnym i zniknęła zanim Wuj zdążył się odezwać.
– Ale będzie fajnie! – wykrzyknęła Dżesika łapiąc Wuja za rękę. – Pokażę ci miejsce, w które chodzimy palić na przerwach!

Wuj domyślał się, że to to samo miejsce, w które on chodził palić z Bronkiem i Kataryniarzem, kiedy chodzili do szkoły. Wuj nie mógł sobie przypomnieć, jak nazywali wtedy Kataryniarza, ale nie chciało mu się nad tym zastanawiać. Zgodził się, żeby zrobić przyjemność siostrzenicy.
Udali się do szkoły. Na boisku było już mnóstwo spoconych dzieci w odświętnych strojach. Rodziców było o wiele mniej, ale pocili się o wiele bardziej, więc wychodziło na zero. Dżesika przeszła z Wujem przez bramę i pękała z dumy, kiedy mijane dzieciaki wytrzeszczały oczy i patrzyły z podziwem na wielki, owłosiony brzuch Wuja i plamy na jego podkoszulku. Od razu wyczuły, że jest inny niż pozostali dorośli.
– Łał, Dżesi, ale fajnie! – zawołała Nikola – To jest twój Wuj?
– Ale zajebisty – dodała Vanessa – chce pan z nami zajarać za szkołą?
– Debilko – upomniała przyjaciółkę Dżesika – Wuj Niechluj nie pali takich słabych fajek, sam skręca swój towar.
– Ale czad! – Nikola zerkała zazdrośnie na Wuja.
– Wuju Niechluju, masz trochę swoich skrętów? – zapytała Dżesika.
– Chyba tak – mruknął Wuj gmerając w kieszeni.
Dzieciaki zbliżyły się podekscytowane, ale w tym momencie podeszła do nich Dyrektorka.
– Pan Tata Kwiatkowski? – zapytała patrząc na Wuja. – Bardzo się cieszę, że pan przyszedł. Muszę wyznać, że żałuję, iż nie widuję pana na zebraniach z rodzicami. Rozumiem, że może być pan zajęty, jednak rozumie pan, że nauczyciel powinien mieć dobry kontakt z rodzicami…
– Nie – wtrąciła się Dżesika. – To jest Wuj Niechluj.
– Jak to? – zdziwiła się Dyrektorka. – Ten człowiek jest jednocześnie twoim ojcem i wujem? Ależ… ależ to nie do pomyślenia! Dziecko, w jakiej rodzinie przyszło ci się wychowywać! To absolutnie niedopuszczalne, teraz rozumiem, skąd biorą się twoje problemy z zachowaniem, twój brak skupienia i tym podobne! Jak może być inaczej, skoro twoja własna matka… Nie, ja muszę coś z tym zrobić, ja tego tak nie zostawię!
– Czemu? – zapytał Wuj, bo on był dość zadowolony ze swojej sytuacji rodzinnej.
– Mówi się dlaczego, nie czemu, poza tym jak pan śmie! Jest pan zwyczajnie bezczelny, nie dość, że przekazuje pan dziecku patologiczne wzorce, skazując je na pełną bólu i problemów przyszłość, to jeszcze przychodzi pan tutaj i daje zły przykład pozostałym dzieciom! Czy pomyślał pan, co by powiedzieli ich rodzice, gdyby chciało im się tu dzisiaj przyjść?!
– To nie jest mój tata – wyjaśniła Dżesika. – To jest Wuj Niechluj. Nie wiem kto jest moim ojcem, bo odszedł zanim się urodziłam.
– Całe szczęście! – zawołała Dyrektorka z ulgą. – To wszystko zmienia. Bardzo pana przepraszam, popełniłam błąd w ocenie, od razu widać przecież, że jest pan porządnym człowiekiem i znakomitym wujkiem, który dzielnie zastępuje dziecku nieobecnego ojca i wspiera jego matkę. Proszę, zapraszam pana tutaj, zrobimy zdjęcie pamiątkowe.
Poprowadziła Wuja na środek boiska, a Dżesika i koleżanki, korzystając z okazji, uciekły.
– Proszę się ustawić – powiedziała Dyrektorka – fotograf jest już gotowy.
– Musi się pan tak rozpychać? – zapytała jedna z matek Wuja Niechluja – mój Brajanek w ogóle nie będzie widoczny na zdjęciu!
– I dobrze – odezwała się druga matka – pani syn w ogóle nie zasługuje, żeby przejść do następnej klasy.
– Co takiego?! – oburzyła się matka Brajanka – jak pani śmie krytykować moje dziecko?! Wszyscy wiedzą, że pani łobuz bije inne dzieci zupełnie bez powodu!
– No to jest bezczelność! – zdenerwowała się druga matka. – Mój Rodżer to aniołek w porównaniu z pani bachorem, niech pani go zapyta kto przynosi papierosy do szkoły i częstuje nimi pozostałych!
– Dżesika! – zawołały chórem dzieci.
– No proszę, co pani na to? – zapytała kpiąco pierwsza matka. – To pachnie oszczerstwem!

– Gdzie jest Dżesika? – zapytała Dyrektorka rozglądając się. – Panie Wuju, spuścił pan dziecko z oczu?
– Nie dziwię się, ta ruda szkarada ciągle sprawia problemy! Kiedyś pobiła mojego synka! – Zawołała inna matka.
– Po prawdzie to należało się gówniarzowi – wtrąciła matka Rodżera.
– Cóż za chamstwo! Nic pan z tym nie zrobi? – zwróciła się inna matka do Wuja Niechluja. – Pańska córka bije inne dzieci!
– Dżesika nie jest córką pana Wuja Niechluja – powiedziała Dyrektorka.
– Adoptowana, tak? Albo nawet z innego małżeństwa, nie zdziwiłabym się, takie zawsze sprawiają kłopoty – odparła inna matka.
Ale w tej chwili Wuj Niechluj spojrzał na nią groźnie.
– Dość tego – powiedziała inna matka nagle wystraszona. – Nie życzę sobie, żeby moje dziecko przebywało dłużej w tym towarzystwie. Alanku, idziemy!
Wzięła syna za rękę i wyprowadziła go poza teren szkoły.
– Tak, ja też mam dość tej impertynencji! Brajanku, za mną!
– Co poniektórzy powinni nauczyć się odpowiednich manier! Rodżer, wracamy do domu!
– Ale… ale… – mówiła Dyrektorka.
Dwie minuty później na boisku została tylko ona, fotograf i Wuj Niechluj.
– No trudno – westchnęła Dyrektorka. – Chociaż pan będzie miał pamiątkowe zdjęcie, Wuju.
W ten chwili na boisku pojawiła się Mama Kwiatkowska. Na widok Wuja zatrzymała się gwałtownie.
– No pięknie Wuju Niechluju! – zawołała rozgniewana. – Pięknie! Oczywiście musiałeś się spóźnić na zakończenie szkoły własnej siostrzenicy! Jak mogłeś! Wiesz, jak bardzo Dżesika chciała, żebyś z nią poszedł? Wstyd mi za ciebie Wuju przed panią Dyrektorką i tym przystojnym fotografem, po prostu wstyd! Możesz być pewny, że więcej nie poproszę cię o zajęcie się dziećmi!
– To nie tak – wyjaśniła Dyrektorka patrząc na Wuja Niechluja. – Pan Wuj przyszedł tu z Dżesiką jak porządny wujek, byłam bardzo zadowolona z jego postawy i opiekuńczości… niestety mieliśmy mały problem z organizacją i zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie zakończyć uroczystość nieco szybciej. To naprawdę nie jest niczyja wina. Może chce pani dołączyć do nas na pamiątkowym zdjęciu?
Ale ze zdjęcia nic nie wyszło, bo kiedy Dyrektorka odwróciła się zobaczyli, że Mama i fotograf zniknęli.



piątek, 10 czerwca 2016

Odcinek 28: Jak Wuj Niechluj w Filmie prawie zagrał

Wuj Niechluj wrócił właśnie do swojego mieszkania, dźwigając dwie reklamówki pełne butelek z piwem – Bronek i Kataryniarz mieli dzisiaj wpaść z wizytą. Ledwo zdążył zamknąć za sobą drzwi, do pokoju weszła Gretchen.
– Herr Wuju, dobhrze, że cię widzę – powiedziała z twardym niemieckim akcentem. – Musimy poważhnie porozmawhiać.
– Aha – odparł Wuj zmartwiony, bo przeczuwał, że ze spotkania nici.
– Nie mohże tak być, że ja płacę za całe to mieszkanie, podczas gdy ty też tu mieszkhasz, a w obowiązkach domowych nawet nie pomyślisz, żeby pomóc. Dlatego trzeba ci znaleźć phracę.
Gretchen obrzuciła Wuja uważnym spojrzeniem, zastanawiając się, do jakiej roboty mógłby się nadawać. W tej chwili butelka z piwem upadła Wujowi na podłogę. Schylił się, aby ją podnieść, a wtedy nad paskiem przyciasnych spodni ukazały się jego tłuste, spocone i owłosione pośladki.

– Wiem! – wykrzyknęła na ten widok Gretchen. – Herr Wuju, zaghrasz w filmie!
Wuj nic nie powiedział, ale swoje pomyślał.
– Ekipa filmowa będzie khręcić film tutaj niedaleko – kontynuowała Gretchen. – Pohrządna, niemiecka produkcja, czytałam ogłoszenie. Pothrzebują aktora do roli hydraulika, phrawdziwego Polaka a ja nie znam bardziej phrawdziwego Polaka niż ty.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi, po czym do mieszkania wparowała Mama Kwiatkowska z dziećmi: rudą Dżesiką, czarną Anulą i Matjaskiem. Dzieci natychmiast podbiegły do Wuja i rzuciły mu się na szyję.
– No pięknie, Wuju Niechluju – powiedziała Mama, choć wcale nie była zadowolona. – Przyprowadzam do ciebie dzieci ufając, że zajmiesz się nimi jak prawdziwy wujek, a ty tutaj planujesz libację! I to z kim! – obrzuciła Gretchen niechętnym spojrzeniem – Nie pozwolę na to, masz się zająć dziećmi, kiedy ja będę załatwiała sprawunki na mieście.
– Entschuldigung, ale herr Wuj nie może zajmować się dziećmi, zaraz idzie do phracy – wtrąciła się Gretchen.
– Pracy? – Mama otworzyła szeroko oczy. – Jakiej pracy?! No pięknie Wuju, już ci zamąciła w głowie, wyjedziesz sobie do Niemiec zbierać truskawki a dziećmi nie będzie się miał kto zająć! Czy ty pamiętasz jeszcze, że masz obowiązki wobec tej rodziny?
– Ale… – zaczął Wuj.
– Nein nein, phraca tutaj, herr Wuj zaghra w filmie – wyjaśniła szybko Gretchen.
– Filmie? – zapytała Mama zmienionym głosem i odruchowo poprawiła dekolt. – A to zupełnie co innego! Ja zawsze chciałam być aktorką, mam do tego spore predyspozycje!
– Hurra, pójdziemy z Wujem grać w filmie! – wykrzyknęły dzieci i zaczęły tańczyć dookoła.
– Ale… – zaczął ponownie Wuj.
– O nie, co to to nie Wuju – oburzyła się Mama. – Uparłeś się, żeby grać w filmie, proszę bardzo, twoja sprawa, ale nie zapominaj, że obiecałeś też zająć się dziećmi! Pójdziemy z tobą, ja sama chętnie spróbuję swoich sił w produkcji filmowej, choćby i niemieckiej!
I wyszła z mieszkania, prowadząc za sobą dzieci a Wuj Niechluj chcąc nie chcąc ruszył za nią.
Po pół godzinie dotarli pod wskazany przez Gretchen adres. Była to stara, zapuszczona kamienica z powybijanymi oknami. Mama wybrała numer na domofonie i weszli do środka.
Plan filmowy skąpany był w czerwonym świetle; po podłodze walały się poduszki a wszystkie kamery skierowane były w stronę rozpadającego się, poplamionego tapczanu z czerwonym obiciem.
– Proszę się tu nie kręcić! – zawołał Sasha, znudzony reżyser – tu się kręci film!

– Dzień dobry panu – powiedziała Mama kokieteryjnie, podstawiając mu pod nos swój wyeksponowany biust. – Przyprowadziłam panu aktora do produkcji, to mój brat ale właściwie talentu nie ma żadnego i nie warto marnować na niego czasu, ja to co innego, od zawsze miałam predyspozycje.
Mówiąc to bawiła się guzikami jego koszuli. Znudzony reżyser przyjrzał jej się uważnie.
Tymczasem dzieci były zafascynowane: nigdy nie widziały planu filmowego.
– Prawdziwe kamery, ale jazda! – zawołała Anula i podbiegła do sprzętu filmowego. Zaczęła bawić się pokrętłami i gałkami.
– Ej, nie baw się tym! – zawołał Hojnie obdarzony aktor – godzinę wszystko ustawialiśmy!
– Nie krzycz na dziecko – wtrąciła się Zupełnie naga aktorka – widzisz przecież, że jest wystraszona.
– Nie jestem – odparła Anula – Wuj Niechluj się nami opiekuje i poza tym będzie grał w filmie!
Zupełnie naga aktorka spojrzała na Wuja stojącego obok.
– Naprawdę? – zapytała zaintrygowana. – No no, taki mężczyzna, porządnie zbudowany, owłosiony, pewnie i hojnie wyposażony!
– Ej! – zawołał Hojnie obdarzony aktor.
– No co, aktorka musi się spełniać, stawiać sobie nowe wyzwania… niech pan powie – zapytała Wuja – ma pań doświadczenie w branży filmowej?
– Wszyscy wracać do pracy! – zawołał Sasha, znudzony reżyser, starając się nie zwracać uwagi na Mamę, która gmerała ręką w okolicach jego rozporka.
Zupełnie naga aktorka i Hojnie obdarzony aktor westchnęli i położyli się na poplamionej kanapie.
– Mogę spać z wami? – zapytał Matjasek wdrapując się między nich. – Sam się boję.
– Wynocha! – wrzasnął Hojnie obdarzony aktor.
Matjasek rozbeczał się okropnie. Mama oderwała się od Nie-tak-znudzonego już reżysera i podbiegła do kanapy.
– Jak pan śmie krzyczeć na moje dziecko! – zawołała. – Musiałam zabrać je do pracy, mój brat jest zupełnie nieodpowiedzialny, nie mógł… Dlaczego pani jest naga?!
– Ja… – zaczęła Zupełnie naga aktorka.
– Żadnych wymówek! Co to za pomysł przychodzić tak do pracy, nie obowiązuje to żaden dress code? Leży pani taka roznegliżowana, a fuj i pan taki… no no, hojnie obdarzony…
Uśmiechnęła się zalotnie, nakręcając loki na palec.
– Mogę z nimi spać? – marudził Matjasek.
– W żadnym wypadku! Jesteś za młody, żeby spać z nagimi kobietami, jeszcze przyjdzie na to czas.
W tej chwili podbiegł do nich Reżyser w stanie początkowej palpitacji serca.
– Co to, dziecko na planie?! – zawołał. – Natychmiast przerwać ujęcie!
– Dlaczego? – zapytała Anula wyglądając zza kamery – Jest całkiem dobre, tylko piersi tej pani zasłaniają Matjaska.
– Wynocha stąd, wszyscy! – wrzasnął Sasha, reżyser czerwony na twarzy.
– Ależ się pan unosi niepotrzebnie – stwierdziła Mama.
– Nic na to nie poradzę – powiedział Hojnie obdarzony aktor, patrząc jej głęboko w dekolt.
– Wyjdzie pani w końcu? – zapytał zrezygnowany reżyser.
– Ale – zaprotestowała Mama – nawet nie zdążyłam pokazać, na co mnie stać! Może moglibyśmy umówić się na prywatne przesłuchanie?
Ale reżyser machnął tylko ręką i pomaszerował w stronę drzwi. Mama westchnęła, dopięła guziki bluzki i podeszła do Wuja Niechluja, który przez cały czas stał bez słowa pod ścianą.
– No pięknie, Wuju Niechluju – powiedziała rozgniewana. – Jesteś z siebie zadowolony? Po co w ogóle nas tu ciągnąłeś, trzeba było powiedzieć od razu, że nie ma tu dla nas miejsca! Zmarnowałam przez ciebie cały dzień a ty nawet dziećmi nie zająłeś się jak należy! Teraz wiem, że już o nic więcej nie będę cię prosić!
Złapała za ręce Dżesikę i Anulę i wyprowadziła je z pokoju, a Wuj powlókł się za nimi. Dopiero kiedy dotarli do kamienicy Wuja, Mama obejrzała się za siebie.
– A gdzie jest Matjasek? – zapytała.
– Został na planie – odparła Dżesika.
Rzeczywiście, Sahsa, znudzony reżyser nie miał pojęcia w jaki sposób kontynuować zdjęcia, bo na kanapie pomiędzy Hojnie obdarzonym aktorem i Zupełnie nagą aktorką leżał Matjasek pogrążony w głębokim śnie.

piątek, 3 czerwca 2016

Odcinek 27: Jak na Wuja Niechluja donos złożono


Wuj Niechluj drzemał właśnie w swoim zaplamionym fotelu z niedopałkiem papierosa wystającym spod brudnych wąsów, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Wuj ocknął się gwałtownie i zwlókł się ociężale z fotela, po czym ospałym krokiem poszedł sprawdzić, kto tym razem postanowił zakłócić mu spokój.
Za drzwiami stał komendant Tomisław Majchrzak.
– Wuju Niechluju – powiedział Tomisław – z przykrością zawiadamiam cię, że złożono na ciebie donos. Podobno wychowujesz tu trójkę dzieci w warunkach urągających wszelkim zasadom społecznym.
Tomisław zazwyczaj nie używał takich słów, jak „urągających” – tak było napisane w donosie.
– Kto napisał? – zapytał Wuj nie do końca jeszcze rozbudzony.
– Niestety, nie dowiesz się tego Wuju – odparł Tomisław – pan Wiesław Szwarc, sklepikarz o niemieckich korzeniach chciał zachować anonimowość.
– Trudno – mruknął Wuj. Dowie się tego później.
– W związku z tym muszę przeprowadzić kontrolę w twoim mieszkaniu, aby upewnić się, że dzieci mają zapewnione odpowiednie warunki – ciągnął Tomisław.
W tej chwili na korytarzu rozległy się kroki i do mieszkania wpadły ruda Dżesika, czarna Anula i Matjasek, a za nimi zadyszana Mama Kwiatkowska.
– Wuju Niechluju, musisz zająć się dziećmi – wysapała – Ja muszę iść do banku załatwić pewną sprawę z Bankierem Rodżerem.
Dopiero teraz zauważyła Tomisława.
– Ależ co ty tu robisz Tomisł… to znaczy, co pan tu robi komendancie? – zapytała poprawiając dekolt. – Znowu coś zmalowałeś Wuju Niechluju?!
– Na Wuja złożono donos, Mamo – odparł Tomisław.
– Nie mów do mnie mamo – powiedziała Mama. – To mnie postarza.
– Muszę sprawdzić, czy Wuj dobrze opiekuje się dziećmi.

– I bardzo dobrze! – zawołała Mama Kwiatkowska – w końcu ktoś przypilnuje, żeby wywiązywał się z obowiązków jakie ma wobec tej rodziny! Świetny pomysł, komendancie! No, to ja lecę, mam nadzieję, że tym razem nie zawiodę się na tobie, Wuju! A z panem porozmawiam jak wrócę – mrugnęła zalotnie do Tomisława i zbiegła po schodach.
Tomisław wszedł do mieszkania a Wuj zamknął za nim drzwi. Dzieci zdążyły znaleźć sobie rozrywkę: Dżesika przytrzymywała wierzgającego Matjaska a Anula goliła mu głowę zardzewiałą maszynką Wuja.
– Pobaw się z nami Wuju! – krzyknęła.
– Nie – odparł Wuj wciąż zły, że mu przerwano drzemkę.
– Cóż to – odezwał się Tomisław. – Nie chcesz się bawić z dziećmi Wuju? Będę to musiał ująć w swoim raporcie!
– No dobra – Wuj podszedł do Anuli, wziął od niej maszynkę i raz dwa ogolił Matjaska na łyso. Matjasek przestał wierzgać, bo bardzo lubił bawić się z Wujem i popędził do łazienki, żeby obejrzeć się w popękanym lustrze.
A ja jestem już dorosła i zacznę się golić tak jak mama – powiedziała Dżesika chcąc zaimponować Wujowi.
– Głupia, przecież dziewczynyŻe się nie golą! – zawołała Anula – Bo nie mają wąsów jak nasz Wuj!
– A właśnie, że mama się goli, sama widziałam – odparła Dżesika.
– Nieprawda! – krzyknęła Anula.
– Prawda – wtrącił Tomisław.
Nagle usłyszeli płacz i z łazienki wyszedł zasmarkany Matjasek.
– Nie sce byc łysy! – zaszlochał połykając smarki. – Wsycsy będą się śmiać!
– Nie becz debilu – skarciła brata Anula. – Będziesz teraz wyglądał jak Wuj, nawet zostało ci trochę włosów po bokach.

Matjasek rozpogodził się, bo Wuj Niechluj był dla niego wzorem do naśladowania.
– Chciałbym ocenić pańskie warunki mieszkaniowe, Wuju – powiedział Tomisław.
– Po co? – zapytał Wuj.
– Żeby sprawdzić, czy jest podstawa do odebrania panu prawa do opieki nad dziećmi – wyjaśnił Tomisław.
– O nie! – wykrzyknęła Dżesika – Nie zabierzecie nam Wuja!
Podbiegła do Tomisława i kopnęła go w kostkę. Tomisław krzyknął i zaczął skakać na jednej nodze. Dżesika rzuciła się na niego i zaczęli tarzać się po brudnej podłodze.
– Przywal mu jeszcze! – dopingowała Anula. Matjasek ryczał w niebogłosy.
– Nie sce zeby Wuj sobie posedł! – płakał pociągając nosem.
Drzwi otworzyły się i do mieszkania weszła Mama Kwiatkowska z Bankierem Rodżerem.
– Co to ma znaczyć?! – zawołała przerażona. – Jak pan śmie bić moje dziecko!
Tomisław podniósł się osłupiały. Dżesika leżała na podłodze zatapiając zęby w jego kostce.
– To nie do wiary! Policja wyprawia takie rzeczy w biały dzień! Będę musiała złożyć odpowiednią skargę! – krzyczała Mama. Nagle zobaczyła Matjaska i zaniemówiła na chwilę.
– To nie do wiary! – wrzasnęła w końcu – Nie można was na chwilę zostawić samych! Bardzo się na panu zawiodłam, Tomisławie, i na tobie, Wuju Niechluju! Jak możesz pozwalać na takie ekscesy pod własnym dachem! A ja głupia przyprowadziłam tu Bankiera Rodżera, myślałam, że przedstawię mu brata a tu taki wstyd! Co on teraz o mnie pomyśli!
Bankier Rodżer wzruszył ramionami. Myślami nurkował już w maminym dekolcie.

Mama złapała Anulę jedną ręką, Matjaska drugą i wybiegła z mieszkania razem z Bankierem Rodżerem. Tomisław obrzucił Wuja spojrzeniem i pospieszył za nią, wlokąc za sobą po podłodze Dżesikę wciąż wpijającą się zębami w jego kostkę.