Wuj Niechluj siedział przy stole z
gazetą. Zabijał muchy i inne drobne stworzenia, których nie potrafił nazwać. Na
mrówki były za duże, a na świerszcze za małe. Wuj nie zaprzątał sobie głowy
nazewnictwem, robakami też by sobie głowy nie zaprzątał, nie miał nic przeciwko
nim, ale nie miał też co robić. Ktoś mógłby się zdziwić skąd wzięła się gazeta
w jego domu, ale to akurat było oczywiste. Owinięte w nią były śledzie, które
kupił na bazarku.
Ktoś zapukał do drzwi. Czyżby Bronek,
który wisiał mu flaszkę? Wuj Niechluj zdołał podrapać się w owłosiony brzuch i
pełen nadziei na miłe popołudnie otworzył drzwi. Do mieszkania wbiegły radośnie
dzieci, szturchając się i kopiąc przy okazji. Za nimi wtargnęła na swoich
gigantycznych szpilkach i w chmurze kwiatowego zapachu Mama Kwiatkowska.
— Wuju Niechluju, czy mogłabym zostawić
u ciebie dzieci na godzinkę? Muszę iść na pocztę, a tam zawsze kolejki o tej
porze, dzieci nudzą się w kolejkach.
— Hm - mruknął Wuj Niechluj. Podrapał się
po głowie i myślał, że coś jeszcze doda, ale po Mamie Kwiatkowskiej został
tylko stukot jej obcasów na starych kamienicznych schodach.
Dzieci swoim zwyczajem rozbiegły się po
mieszkaniu Wuja. Dżesika wpełzła pod stół w poszukiwaniu zapomnianych
smakołyków. Anula w łazience znalazła jakąś starą tubkę, która nie wiadomo co
zawierała, bo napisy zupełnie się starły. Równie dobrze to mogła być pasta do
zębów jak i krem do golenia. Jednak równie trudno było sobie wyobrazić Wuja
Niechluja, który myje resztki swoich żółtych zębów jak i golącego swój tępy
zarost.
Anula z trudem wycisnęła szarą maź i
namalowała sobie wąsy. Matjasek zdecydował, że on też chce, zaczął wspinać się
na palce żeby dosięgnąć mazi, ale Anula trzymała rękę wysoko. Chłopiec
denerwował się i krzyczał głośno, a jego siostra miała dziką satysfakcję, że
znów udało się jej doprowadzić go do spazmów.
Wuj Niechluj dalej zabijał robactwo
gazetą.
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
Może to wreszcie Bronek z flaszką, pomyślał Wuj. Ale na progu stał zupełnie
obcy mężczyzna w brązowym znoszonym garniturze i ulizanych resztkach włosów.
— Nie chce Pan kupić encyklopedii? –
zapytał demonstrując wielki tom.
— Eee - powiedział Wuj i zamknął
człowiekowi drzwi przed nosem.
Wrócił do swojego zajęcia przy stole.
Dżesika wylizywała resztki cukru z cukierniczki, Anula smarowała się mazią, a
Matjasek darł się wniebogłosy biegając po całym mieszkaniu.
Nagle na środku pokoju pojawiła się
mysz. Dżesika zapiszczała z radości - uwielbiała zwierzątka. Wuj Niechluj
zamachnął się i zdzielił mysz z całej siły gazetą - bez skutku, uciekła śmiejąc
mu się prosto w twarz.
Po chwili znów rozległo się
pukanie - tym razem to już na pewno
Bronek. Wuj Niechluj otworzył drzwi, na progu wciąż stał mężczyzna z
encyklopedią pod pachą.
— Spierdalaj pan! - chciał krzyknąć Wuj,
ale nagle zbłąkana myśl pojawiła się w jego pustej głowie. Jednym ruchem
wyciągnął spod pachy mężczyzny tom encyklopedii i zamknął mu drzwi przed nosem.
Uśmiech znikł z twarzy mężczyzny, a na
jego twarzy pojawił się grymas złości, kiedy z furią zaczął dobijać się do
drzwi Wuja Niechluja.
— Zapłać mi za encyklopedię złodzieju!
Bo wezwę policję! - krzyczał kopiąc drzwi.
Wuj otworzył i w ramach zapłaty wręczył mu kilka orzechów
włoskich, które znalazła Dżesika za regałem. Spojrzał na sprzedawcę
encyklopedii tak groźnie, że temu odechciało się kopać i wygrażać, odszedł
potulnie.
Wuj Niechluj zabił mysz encyklopedią, a
następnie wręczył tom Matjaskowi, bo bardzo lubił chłopaka. Ten natychmiast
przestał się wydzierać, pobiegł do łazienki i wszedł na książkę - teraz mógł bez
problemu sięgnąć pasty. Zaskoczył tym Anulę, która straciła równowagę i wpadła
do wanny, rozbijając sobie głowę. Matjasek miał tubkę tylko dla siebie.
Na to wszystko weszła Mama Kwiatkowska z
Urzędnikiem Pocztowym i podniosła lament.
— Dlaczego nie pilnujesz dzieci Wuju
Niechluju?! Już więcej ich do ciebie nie przyprowadzę!
— Wuju Niechluju - odezwał się Urzędnik
Pocztowy w dobrze skrojonym mundurku - oto list polecony, podpisz tu się. Nie
odbierasz awizo od zeszłego roku.
To mówiąc uszczypnął Mamę Kwiatkowską w
pupę, a ta zachichotała.
Wuj Niechluj podpisał tak jak umiał,
wziął list i kopnął Urzędnika Pocztowego w tyłek, chwycił za kołnierz i
wyrzucił za drzwi. Urzędnik uciekał gdzie pieprz rośnie.
Mama Kwiatkowska wpadła w histerię i
ciągnąc za sobą dzieci próbowała na szpilkach dogonić Urzędnika Pocztowego. Bez
skutku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz