czwartek, 20 kwietnia 2017

Odcinek 34: Jak Wuj Niechluj urodziny obchodził


Wuja Niechluja obudził dźwięk telefonu rozchodzący się po pustym mieszkaniu. Zaspany podniósł lepiącą się słuchawkę.
– Ta? – wysapał do słuchawki, bo tylko na tyle pozwalało mu zmęczenie.
– Wuju Niechluju! – usłyszał zagniewany głos swojej siostry, Mamy Kwiatkowskiej – Mówi twoja siostra, Mama Kwiatkowska! Jestem teraz bardzo zajęta przygotowywaniem pewnej… ważnej sprawy. Musisz iść do banku i wypłacić pieniądze z mojego konta. Nie spiesz się, najlepiej jakbyś wrócił koło dziewiątej. Zostaw klucze pod wycieraczką.
Rozległ się dźwięk odkładanej słuchawki i Mama rozłączyła się. Wuj westchnął ciężko: nawet dzisiaj nie będzie miał spokoju.
Zwlókł się ociężale z łóżka, aż skrzypnęły stare sprężyny i mozolnie naciągnął stare, dziurawe portki na tłusty tyłek. Następnie powlókł się do kuchni, wyciągnął z rzężącej lodówki butelkę wódki i wyszedł z mieszkania. Klucz, zgodnie z prośbą Mamy Kwiatkowskiej zostawił pod wycieraczką.
– Ho ho ho! – zawołał na jego widok Sąsiad spod szóstki, rozwodnik. – Dokąd to się wybierasz, Wuju Niechluju? Czyżby do banku?
– Ta – odparł Wuj Niechluj. Widać miał to wypisane na twarzy.
– No to miłego dnia! – zawołał Sąsiad spod szóstki, rozwodnik – zostawiłeś klucze pod wycieraczką, mam nadzieję? To dobrze, na wszelki wypadek będę pilnował twojego mieszkania. Podejrzewam, że wrócisz koło dziewiątej? No cóż, nie musisz się spieszyć; taki mamy piękny dzień! Do wiecz… to znaczy, do widzenia!
Wuj machnął tylko ręką zrezygnowany i poczłapał schodami w dół, zostawiając za sobą Sąsiada spod szóstki, rozwodnika.
Idąc ulicami, Wuj ściskał w ręku butelkę wódki. Zamierzał podzielić się nią ze swoimi dobrymi kumplami: Kataryniarzem i Bronkiem, gdyż taki mieli zwyczaj, gdy któryś z nich obchodził urodziny. Dzisiaj wypadała kolej Wuja Niechluja: specjalnie zachował butelkę na tę właśnie okazję.
Ale Kataryniarza i Bronka nigdzie nie było i Wuj zmartwił się, bo nie lubił pić w samotności – wiedział, że to pierwszy krok w stronę alkoholizmu. Niezadowolony dotarł do banku i wszedł do środka. Wychodzący właśnie Ponury grafficiarz w kapturze obrzucił go ponurym spojrzeniem.
Wuj podszedł do stanowiska Bankiera Rodżera.
Ach, Wuj Niechluj! – ucieszył się na jego widok Bankier Rodżer. – Mama już mnie o wszystkim uprzedziła, proszę, oto pieniądze – wręczył Wujowi grubą kopertę. – Pozwoliłem sobie pominąć niepotrzebne procedury i uprościć sprawę. Nie dziękuj Wuju, to Mama obcią… naciągnęła mnie, abym zajął się waszymi rachunkami. Pozdrów ją ode mnie, jak już wrócisz do domu o dziewiątej.
Wuj bez słowa odebrał kopertę i wyszedł z banku. Był w bardzo ponurym nastroju, bo miał wielką ochotę obalić flaszkę wódki z Kataryniarzem i Bronkiem.
Podjechał autobus i Kierowca ze złotym zębem wyszczerzył się do niego. Wuj już miał wsiadać, kiedy zmienił zdanie: skoro nie może napić się z kolegami, uda się gdzieś, gdzie można sobie strzelić piwko w miłym towarzystwie.
Ulubiona knajpa Wuja mieścił się przy ulicy Słowackiego, niedaleko Domu Tramwajarza. Nie mógł zapamiętać dokładnej nazwy, ale najważniejsze, że były tam alkohole. Wuj wszedł do środka.
Pub był zatłoczony i zadymiony: bywalcy raczyli się piwem, winem, nalewkami i tym co udało im się przemycić w plastikowych siatkach, smakowali różne rodzaje tytoniu. Przy stoliku na uboczu Wuj dostrzegł Rudą piękność z neseserem. Podszedł do niej, bo wydała mu się znajoma.
– Jak się masz, pokrako? – zapytała Ruda piękność. Skinieniem głowy wskazała na rozłożone przed sobą karty. Wuj uznał to za zaproszenie do gry.

– Czy ty… uczyłeś się grać? – zapytała Ruda piękność, gdy Wuj rozsiadł się wygodnie. Skinął głową, bo umiał grać w pokera.
Po godzinie okazało się, że Ruda piękność umiała grać lepiej; blefowała tak dobrze, że Wuj pomyślał, że nadawałaby się na aktorkę. Przegrał wszystkie pieniądze, które miał w kopercie, a kilka chwil później również wszystkie ubrania. Ruda piękność zmierzyła go wzrokiem i Wuj uznał, że pora się zbierać; nie miał już za co grać, poza tym był pijany i zbliżała się dziewiąta. Podniósł się z trudem z krzesła i wytoczył na ulicę.
Na szczęście było ciepło i Wuj nie odczuwał braku ubrania, zresztą alkohol nadal go rozgrzewał. Po chwili zastanowienia uznał, że pamięta gdzie znajduje się jego kamienica i potoczył się w tamtą stronę.
– Zboczeniec! – zakrzyknęła na jego widok przechodząca drugą stroną ulicy Gruba Dewotka. – Jak tak można w biały dzień!
Wuj nie słuchał jej. Dotarł pod drzwi swojej kamienicy i wkładając rękę przez rozbitą szybę otworzył je. Gdy tylko wszedł na schody, wyszedł mu na spotkanie Sąsiad spod szóstki, rozwodnik.
– Pospiesz się Wuju, dochodzi dziewiąta, pewnie chciałbyś sobie odpocząć… wielkie nieba, Wuju! – zakrzyknął na jego widok. – Obrabowano cię? Kto by pomyślał, Jeżyce to taka spokojna dzielnica!
Wuj nie słuchał go. Nacisnął klamkę i zobaczył, że drzwi były otwarte.
– Nie wiem czy powinieneś tam wchodzić… – odezwał się niepewnie Sąsiad spod szóstki, rozwodnik, ale Wuj zatrzasnął już za sobą drzwi.
W mieszkaniu było ciemno. Wuj przeszedł po omacku do pokoju i zapalił światło.
– NIESPODZIANKA! – rozległ się chór głosów.

Goście zamarli na widok Wuja. Dziad zza krat sapnął, Ciocia Bezrobocia rzuciła się zakryć oczy Kuzynowi Marcinowi. Tomisław Majchrzak wyglądał na zakłopotanego.
– No pięknie, Wuju Niechluju! – zawołała Mama gdy otrząsnęła się z pierwszego szoku. – Po prostu pięknie!
– Nie phesadzałabym – powiedziała Gretchen z silnym akcentem. – Raczej pheciętnie.
Dzieci roześmiały się, bo Wuj bardzo śmiesznie wyglądał nago.
– Wsystkiego najlepszego Wuju! – zawołał Matjasek.
– Sto lat! – dodała ruda Dżesika.
– Niech żyje nam! – uzupełniła czarna Anula.
– Pijany! – mruknął Wiesław Szwarc, sklepikarz o niemieckich korzeniach. – A jeszcze nie zaczęliśmy imprezy!
Bronek i Kataryniarz wznieśli butelki.
– Entschuldigung – odezwała się Gretchen – ja pana nie znam, pan jest rodzina herr Wuja?
– Nie – odparł Wiesław – Jestem Wiesław Szwarc, sklepikarz o niemieckich korzeniach.
– Oh, es ist gut! – zawołała Grethen. – Ja jestem Niemką o polskich korzheniach! Moja babka, Dame Podolski była…
– Jak zwykle to samo! – wrzasnęła Mama przekrzykując rozmawiających. – Nie można w ogóle na ciebie liczyć, Wuju Niechluju! A tak się napracowałam, żeby przygotować ci tę niespodziankę, powinnam była wiedzieć, że nie będziesz potrafił tego uszanować! A miałeś tylko przynieść pieniądze z banku! Możesz być pewny, że już nigdy więcej o nic cię nie poproszę!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz