czwartek, 17 września 2015

Odcinek 14: Jak Wuj Niechluj z Gretchen i Züzą zamieszkał

Mama Kwiatkowska oddaliła się szybko z dworca PKP (Poznań Main Station), pozostało po niej echo stukotu wysokich obcasów, wspomnienie mściwego  wzroku Dżesiki, tęsknego spojrzenia Anuli oraz stękania opasłego Matjaska. Wuj człapał wolniej niż zwykle, bo nie dosyć, że był zmęczony, wisiała na nim Wiotka Trzpiotka, to jeszcze co kilka metrów obrywał po głowie od Grubej Dewotki parasolką. Na szczęście ta ostatnia zachwyciwszy się piękną fasadą mijanego kościoła, zniknęła w jego czeluściach.
Pod bramą spotkał Bronka, który bardzo się ucieszył na widok starego przyjaciela. Bronek, myśląc że Wuj Niechluj utonął, wielokrotnie opłakiwał jego śmierć, łzy podlewając tanim winem z pobliskiego supersamu. A gdy ujrzał go w świetnej kondycji, uznał, że to doskonała okazja do świętowania. Zza pazuchy wyjął flaszkę wódki, którą trzymał na lepsze okazje. Ale zanim Wuj zdołał wziąć łyka…
-      Cóż za wspaniały mężczyzna! Taki prawdziwy, zarośnięty, na pewno bierze bez pytania to, na co ma ochotę! - zaszczebiotała Wiotka Trzpiotka i zgrabnie, niczym tresowana małpka przeskoczyła z Wuja na Bronka.

Bronek był w szoku - zastanawiał się, skąd ona wiedziała, że zwędził tę flaszkę swojemu szwagrowi?
         Wuj machnął ręką, pogodził się z faktem, że jeszcze przez chwilę będzie trzeźwy jak świnia i udał się do swojego mieszkania.
         Otworzył drzwi i oczom jego ukazał się osobliwy widok: było posprzątane! Poza tym na środku pokoju zupełnie obca, dobrze zbudowana kobieta, ćwiczyła pompki, głośno przy tym sapiąc po niemiecku.
         Wuj wiele się nie namyślając udał się prosto do swojej tajnej skrytki - z doniczki z fikusem wyjął flaszkę. Usiadł w swoim ulubionym fotelu i mrużąc oczy delektował się smakiem ciepłej wódeczki pitej prosto z gwinta. Było mu błogo, był zmęczony, przysypiał…
-      Guten Morgen! - przywitała się wesoło kobieta - Herr Malarz pokojowy, bahdzo się cieszę, że pan się wheszcie pojawił - mówiła z wyraźnym niemieckim akcentem - słyszałam, że u was thudno o fachowców, bo wszyscy wyjechali do Anglii i Nohwegii, ale pan wygląda na solidnego człowieka - to powiedziawszy dała mu do ręki pędzel, farby i czapkę naprędce zrobioną z gazety na tę okoliczność - Ja muszę iść do phacy, jestem Specjalistką do Sphaw Kosmetologii.

-      Gretchen? - upewniał się Wuj.
-      W rzeszy samej - przytaknęła Gretchen, bo to była ona. Następnie przebrała się w uniform służbowy i zniknęła za drzwiami.
Wuj nie ruszał się ze swojego fotela. Miał coraz większą chrapkę na drzemkę.

“Du liebes Kind, komm geh' mit mir!
Gar schöne Spiele, spiel ich mit dir”

Usłyszał Wuj cichutki głosik z pokoju obok. Co za licho? Nasłuchiwał

“Manch bunte Blumen sind an dem Strand,
Meine Mutter hat manch gülden Gewand”

powiedział ktoś głośniej, żeby zaraz kontynuować histerycznie:

„Mein Vater, mein Vater, und hörest du nicht,
Was Erlenkönig mir leise verspricht?

Ponury głos przeszedł w krzyk:

“Sei ruhig, bleibe ruhig, mein Kind,
In dürren Blättern säuselt der Wind!”

Wuj już prawie wstałby z fotela, żeby przekonać się do kogo należy głos, ale okazało się, że nie ma takiej potrzeby. Züza- bo to ona była właścicielką głosu, wynurzyła się z pokoju z tomikiem wierszy Goethego. Przysiadła na poręczy i natchniona wyrecytowała mu poemat do końca. Polubiła Wuja od razu. Dzieci i psy wyczuwają dobrych ludzi.

         Kiedy Wuj pomyślał, że może w końcu uda mu się przysnąć do mieszkania wtargnęła Mama Kwiatkowska z dziećmi.
-      Ach więc to tak! Wspaniały z ciebie wujaszek, doprawdy! Wstydź się! Już cię zdążyła okręcić dookoła swojego szwabskiego paluszka ta, pożal się Boże, kosmetyczka? Widzialeś jak ona się maluje? Ja nie musiałam kończyć żadnych szkół, żeby się na tym znać. I najgorsze, że ledwo się pojawiła, a już robi z tobą co chce - już niańczysz jej córeczkę. A co z twoimi siostrzeńcami? Co ja mam im powiedzieć, że Wuj Niechluj nie ma dla nich czasu, bo woli zajmować się Züzą? Nie odważę się, bo byłoby im bardzo przykro, tak się cieszyli, że wreszcie spędzą z tobą trochę czasu. Ale ja się prosić nie będę, nie to nie, łaski bez! Dzieci - idziemy!
I znów został po niej tylko stukot wysokich obcasów, mściwe spojrzenie Dżesiki, tęskny wzrok Anuli oraz sapanie opasłego Matjaska schodzącego ze schodów, po których dopiero co musiał się wspiąć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz