Mama Kwiatkowska oddaliła
się szybko z dworca PKP (Poznań Main Station), pozostało po niej echo stukotu
wysokich obcasów, wspomnienie mściwego
wzroku Dżesiki, tęsknego spojrzenia Anuli oraz stękania opasłego
Matjaska. Wuj człapał wolniej niż zwykle, bo nie dosyć, że był zmęczony,
wisiała na nim Wiotka Trzpiotka, to jeszcze co kilka metrów obrywał po głowie
od Grubej Dewotki parasolką. Na szczęście ta ostatnia zachwyciwszy się piękną
fasadą mijanego kościoła, zniknęła w jego czeluściach.
Pod bramą spotkał Bronka,
który bardzo się ucieszył na widok starego przyjaciela. Bronek, myśląc że Wuj
Niechluj utonął, wielokrotnie opłakiwał jego śmierć, łzy podlewając tanim winem
z pobliskiego supersamu. A gdy ujrzał go w świetnej kondycji, uznał, że to doskonała
okazja do świętowania. Zza pazuchy wyjął flaszkę wódki, którą trzymał na lepsze
okazje. Ale zanim Wuj zdołał wziąć łyka…
- Cóż za wspaniały mężczyzna! Taki
prawdziwy, zarośnięty, na pewno bierze bez pytania to, na co ma ochotę! -
zaszczebiotała Wiotka Trzpiotka i zgrabnie, niczym tresowana małpka
przeskoczyła z Wuja na Bronka.
Bronek był w szoku - zastanawiał się,
skąd ona wiedziała, że zwędził tę flaszkę swojemu szwagrowi?
Wuj
machnął ręką, pogodził się z faktem, że jeszcze przez chwilę będzie trzeźwy jak
świnia i udał się do swojego mieszkania.
Otworzył
drzwi i oczom jego ukazał się osobliwy widok: było posprzątane! Poza tym na
środku pokoju zupełnie obca, dobrze zbudowana kobieta, ćwiczyła pompki, głośno
przy tym sapiąc po niemiecku.
Wuj
wiele się nie namyślając udał się prosto do swojej tajnej skrytki - z doniczki z
fikusem wyjął flaszkę. Usiadł w swoim ulubionym fotelu i mrużąc oczy delektował
się smakiem ciepłej wódeczki pitej prosto z gwinta. Było mu błogo, był
zmęczony, przysypiał…
- Guten Morgen! - przywitała się wesoło
kobieta - Herr Malarz pokojowy, bahdzo się cieszę, że pan się wheszcie pojawił -
mówiła z wyraźnym niemieckim akcentem - słyszałam, że u was thudno o fachowców,
bo wszyscy wyjechali do Anglii i Nohwegii, ale pan wygląda na solidnego
człowieka - to powiedziawszy dała mu do ręki pędzel, farby i czapkę naprędce
zrobioną z gazety na tę okoliczność - Ja muszę iść do phacy, jestem Specjalistką
do Sphaw Kosmetologii.
- Gretchen? - upewniał się Wuj.
- W rzeszy samej - przytaknęła Gretchen,
bo to była ona. Następnie przebrała się w uniform służbowy i zniknęła za
drzwiami.
Wuj nie ruszał się ze swojego fotela.
Miał coraz większą chrapkę na drzemkę.
“Du liebes Kind, komm geh' mit mir!
Gar schöne Spiele, spiel ich mit dir”
Usłyszał Wuj cichutki głosik z pokoju
obok. Co za licho? Nasłuchiwał
“Manch bunte Blumen sind an
dem Strand,
Meine Mutter hat manch
gülden Gewand”
powiedział ktoś głośniej, żeby zaraz
kontynuować histerycznie:
„Mein Vater, mein Vater, und
hörest du nicht,
Was Erlenkönig mir leise
verspricht?”
Ponury głos przeszedł w krzyk:
“Sei ruhig, bleibe ruhig,
mein Kind,
In dürren Blättern säuselt
der Wind!”
Wuj już prawie wstałby z fotela, żeby
przekonać się do kogo należy głos, ale okazało się, że nie ma takiej potrzeby.
Züza- bo to ona była właścicielką głosu, wynurzyła się z pokoju z tomikiem
wierszy Goethego. Przysiadła na poręczy i natchniona wyrecytowała mu poemat do
końca. Polubiła Wuja od razu. Dzieci i psy wyczuwają dobrych ludzi.
Kiedy
Wuj pomyślał, że może w końcu uda mu się przysnąć do mieszkania wtargnęła Mama
Kwiatkowska z dziećmi.
- Ach więc to tak! Wspaniały z ciebie
wujaszek, doprawdy! Wstydź się! Już cię zdążyła okręcić dookoła swojego
szwabskiego paluszka ta, pożal się Boże, kosmetyczka? Widzialeś jak ona się
maluje? Ja nie musiałam kończyć żadnych szkół, żeby się na tym znać. I
najgorsze, że ledwo się pojawiła, a już robi z tobą co chce - już niańczysz jej
córeczkę. A co z twoimi siostrzeńcami? Co ja mam im powiedzieć, że Wuj Niechluj
nie ma dla nich czasu, bo woli zajmować się Züzą? Nie odważę się, bo byłoby im
bardzo przykro, tak się cieszyli, że wreszcie spędzą z tobą trochę czasu. Ale
ja się prosić nie będę, nie to nie, łaski bez! Dzieci - idziemy!
I znów został po niej tylko stukot
wysokich obcasów, mściwe spojrzenie Dżesiki, tęskny wzrok Anuli oraz sapanie
opasłego Matjaska schodzącego ze schodów, po których dopiero co musiał się
wspiąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz