Wuj Niechluj wraz z
dziećmi: Rudą Dżesiką, Czarną Anulą i Matjaskiem udali się na dworzec i wsiedli
do pociągu jadącego do Poznania. Biletów nie kupili, bo nie mieli przy sobie
żadnych pieniędzy. Udało im się zająć cały przedział dla siebie. Wuj nie
zamierzał zastanawiać się co będzie jak przyjdzie konduktor, żył chwilą i robił
to, na co przyszła mu akurat ochota. Planowanie zostawiał innym.
Ponieważ miejsca było
dużo, Wuj zajął całą kanapę i postanowił przysnąć, bo czuł się zmęczony całą tą
podróżą. Zwiedził tyle krajów i wydawać by się mogło, że miał wiele do
opowiadania, ale niestety niewiele pamiętał.
- Wuju Niechluju, a widziałeś żyrafę? -
chciał wiedzieć Matjasek.
- Nie - odpowiedział Wuj, chociaż nie
był tego do końca pewny.
- Cemu? - dopytywał się siostrzeniec.
- Bo za długo by patrzeć - wyjaśnił Wuj.
- Wuju, a leciałeś samolotem? -
dopytywała się Czarna Anula.
- Tak - skłamał Wuj, bo nie pamiętał,
żeby leciał.
- I jak było?
- Wysoko.
Wujowi oczy się zamykały, był bardzo
zmęczony.
- Wuju, a widziałeś jakiegoś znanego
człowieka? - chciała wiedzieć Dżesika.
- Nie - znów skłamał Wuj. Ze znanych ludzi
pamiętał tylko Azisa z Bułgarii, który łudząco przypominał jego matkę, nawet
zarost się zgadzał, ale Mama Kwiatkowska, której wysłała mms-a z jego/jej
zdjęciem, uznała, że to niemożliwe. że to ponoć bułgarski gwiazdor. Wuj jednak
wciąż trzymał zdjęcie rzekomego Azisa w telefonie, postanowił, że przy okazji
pokaże je ojcu. Dziad Zza Krat będzie najlepiej wiedział, czy to jego żona czy
nie. Innych znanych sobie nie przypominał.
Wuj wreszcie przysnął. Śniła mu się
Angela Merkel tańcząca w objęciach papieża Franciszka przy praskiej fontannie.
To był ładny obrazek.
- A co to ma znaczyć? Rozwalił się jak
u siebie, a porządni ludzie nie mają gdzie usiąść! - dotarł do niego czyiś
oburzony głos.
Wuj Niechluj otworzył oczy. Nad nim
pochylała się nalana twarz Grubej Dewotki.
- No do pana mówię! Niech się pan
opamięta! Przez takich jak pan ten świat zmierza prosto w przepaść. Czy pan
kupił cztery bilety, żeby zajmować cztery miejsca? - dopytywała się szturchając
go w ramię.
- żadnego nie kupiłem - przyznał Wuj
siadając i przecierając zmęczone oczy brudnymi rękoma.
- Diabeł wcielony! Niczego się nie boi!
Zła się nie ulęknie! Kimże jesteś człowiecze, żeby czuć się lepszym, od nas
śmiertelników? W imię ojca i syna - to mówiąc przeżegnała się kilka razy i
usadowiła się z jego prawej strony - Nogi mi strasznie puchną, mówię panu -
zmieniła ton i postanowiła również zmienić skarpetki - Bezuciskowe- tłumaczyła.
Wuj z niejednego pieca jadł chleb i na
życiu się znał, wiedział więc doskonale, że już sobie nie pośpi. Będzie mu ta
baba całą podróż nadawać. Biedaczek, nie wiedział co go jeszcze czeka…
Do
przedziału wleciała Wiotka Trzpiotka.
- Ale ja mam szczęście! - szczebiotała-
znalazłam wolne miejsce i to koło prawdziwego mężczyzny! Jakiego pan ma wąsa, a
jak pan jest zbudowany… miau! - mruczała.
I zanim Wuj zdołał się zdziwić,
siedziała już po jego lewej stronie, wtulając się w jego owłosioną pachę.
- To oburzające! To nieprzyzwoite.
Rozpusta na oczach dzieci! Będę się za was modlić - powiedziała Gruba Dewotka i
wyjęła różaniec.
W tej chwili Wiotka Trzpiotka
dostrzegła sześć par oczu (zielone, węgielki i wyblakłe niebieskie) wpatrzonych
w nią mściwie. Dzieci nie zdążyły się nacieszyć swoim Wujem, a ta obca baba
zachowywała się tak, jakby należał do niej.
- Jakie słodkie dzieciaczki, to pana?
- Yyyhyyy - odpowiedział nie wiadomo co
Wuj Niechluj.
- Od razu wiedziałam, są takie do pana
podobne! A gdzie wasza mamusia?
- Wziął ją pan policjant - odpowiedziała
zgodnie z prawdą Anula.
- Co za patologia! Biedne dzieci! Cio?
Chcecie cukierusie od ciociusi Irenusi? Pychusie Irysusie, mordoklejusie? Cio?
Ciociusia na pewno coś znajdzie w swojej torebusi.
- Nie! - odpowiedziały zadziornie i z
lekkim obrzydzeniem dziewczynki.
- Ja sce! - Matjasek chciał.
Wiotka Trzpiotka zaczęła przeszukiwać
swoją torebkę, a dzieci zaczęły się gryźć, kopać i szarpać, bo tak miały w
zwyczaju rozwiązywać konflikty.
W
tym momencie do przedziału wszedł Niewzruszony Konduktor.
- Poproszę bilety do kontroli - zarządał
- Ojej, jaki pan władczy, prawdziwy z
pana mężczyzna - powiedziała Wiotka Trzpiotka i uwiesiła się na nim.
- Co też pani! - zdenerwował się
Niewzruszony Konduktor próbując odczepić kobietę od siebie.
- Sodoma i gomoria! - zdenerwowała się
Gruba Dewotka i modliła się z jeszcze większą żarliwością.
Dżesika i Anula wyrywały sobie
torebkę licząc, że jednak znajdą w niej jakieś cukierki, złote zęby albo jakieś
inne skarby. Matjasek uwiesił się na hamulcu bezpieczeństwa. Pociąg stanął.
Konduktor był niewzruszony.
- To pana wina! - oskarżył Wuja
Niechluja wskazując na niego grubym paluchem - nie dopilnował pan syna. Zapłaci
pan mandat!
- żona tego pana siedzi w więzieniu! On
samotnie opiekuje się tymi bachorami, pan jesteś bez serca!- Wiotka Trzpiotka
płakała Wujowi na ramieniu
- Świnstwa, upadek i zgnilizna
moralna - mamrotała Gruba Dewotka.
Konduktor poszedł po odpowiednie
bloczki mandatowe do kierownika pociągu. Ponieważ byli już całkiem blisko, Wuj
Niechluj i dzieci wysiadły z pociągu, żeby pieszo wrócić do domu. Szło mu się
ciężko z uwieszoną na szyi Wiotką Trzpiotką i Grubą Dewotką, która dreptała za
nimi, waląc go po głowie parasolką co dziesięć minut.
Na
dworcu natknęli się na Mamę Kwiatkowską w policyjnej koszuli.
- Dlaczego nigdy nie mogę na tobie
polegać Wuju Niechluju? Chciałam sprawić frajdę dzieciom i tobie po
przejściach, zorganizowałam wam wycieczkę pociągiem, a ty zamiast nadrabiać
stracony w wakacje czas, uganiasz się za spódniczkami… i to bardzo krótkimi
spódniczkami- spojrzała z wyrzutem na opiętą skórzaną mini Wiotkiej Trzpiotki -
Już nigdy nie będę się starała sprawić ci przyjemności, bo nie potrafisz tego
docenić! A tymczasem wracaj do swojego domu i dogadaj się jakoś z Gretchen.
Zabrała
dzieci i poszła. A Wuj podreptał za nią, bo przecież mieszkali w tej samej
dzielnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz